Szarusia mieszkała na jednym z wrocławskich podwórek.
Przez fundację miała być tylko sterylizowana a skończyło się jeszcze na szczepieniu, badaniach FiV i FelV ....
i NOWYM DOMU , choć pierwsza adopcja Szarusi okazała się porażką...
Zrobiliśmy prawie 30 kilometrów do domu, który wydawał się spełniać wszelkie wymagania i był tak zakochany w kici, że chciał ją mieć teraz już już, by dzień później usłyszeć w telefonie prośbę, by zabrać kotkę spowrotem ....
Czasami tak jest, na nic nasze zaangażowanie, poświęcony czas, niektóre adopcje nam nie wychodzą ...
Za to dzisiaj Szarusia to Pani na Włościach w zupełnie innym domu, i z tego, co słyszałam ostatnio wcale podwórkowego życia nie żałuje :-)
Jaka piękna! Burasy są po prostu the best!
OdpowiedzUsuń