środa, 29 października 2014

U, u, u ... korzonki

Od soboty 18 października, kiedy to wróciłam z pieszej pielgrzymki do Trzebnicy, czułam, że coś jest nie tak...
Smarowałam plecy, wygrzewałam, łykałam leki przeciwzapalne,  licząc, że przejdzie tak, jak zawsze przechodziło, ale dziś rano okazało się, że nie mogę ruszyć ani ręką, ani nogą, tak bolą mnie ledźwie ....
Koty miauczały więc sykając z bólu nałożyłam im mokrego do miseczek, krok za krokiem zwlokłam się na dół, żeby wypuścić na dwór psa - Akiego, a gdy wróciłam do kuchni nałykałam się leków przeciwbólowych i nastawiłam budzik na 7 licząc, że może wtedy okaże się, że ból minął i spóźniona, ale zwarta i gotowa pojadę do pracy.
O 7 okazało się, że dalej ledwo mogę przewrócić się z boku na bok, więc zdecydowałam się sięgnąć po Ketonal , który zażywał Maniek po złamaniu palca.

Godzinę później było lepiej na tyle, że mogłam skorzystać z łazienki a nawet ubrać się i pomalutku, bardzo pomalutku podreptać na poranny spacer z Akim.

Bo Aki, nasz pies, nie pójdzie na spacer , (choć jako skundlony Husky uwielbia spacery) z nikim, póki wie, że w domu jestem ja.
Tak, więc nawet jak choruję z gorączką, bólem pleców czy z każdą inną przypadłością muszę wychodzić z domu, żeby wyprowadzić psa.

Do dziś pamiętam Azę, mojego poprzedniego psa, która była zakochana we mnie do tego stopnia, że gdy padłam ( dosłownie padłam i leżałam zwijając się z bólu) na kręgosłup przez cały dzień nie wyszła z domu, aż do wieczora, gdy po wizycie domowej lekarza i zastrzyku poczułam się dobrze na tyle, że zgięta w pół, podpierając się laską mojej ukochanej, nieżyjącej babci powolutku wyszłam z nią na podwórko.
Aza zresztą, nie wychodziła na spacer z nikim, prócz mnie, nawet jak mnie nie było i kiedy musiałam wyjechać do Torunia na pogrzeb przez 2 dni nie dawała się wyciągnąć z domu. Czekała na mnie ....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz