Tak zabiedzonego kotka nie miałam chyba w tym roku.
Chuda, z ogromnym brzuchem, zaklejonymi ropą oczkami, zapchlona.
Dziś odwiedziliśmy niesamowitą p. Asię jednego z dwóch weterynarzy o złotym sercu z przychodni Doran
( kto chodzi, wie o kim piszę).
Kicia mimo swoich 7 tygodni i mizernej 500 gramowej wagi zdołała boleśnie ugryźć mnie w palec, gdy trzymałam ją przy podawaniu antybiotyku, stąd pomysł na imię, choć może okazać się, że jest tylko robocze...
Potem , już w domu zaczęła obłędnie mruczeć i myślę, że jeśli przeżyje to za miesiąc będzie z niej przepiękna ( biało-szaro-ruda) przemiła koteczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz