tuż przed odebraniem gołąbka |
Dziś siostry zakonne, do których wysłały mnie nieznajome Panie z TOZ, które skąś dostały mój telefon.
A wcześniej, w poprzednich interwencjach czy to ptasich, czy to kocich, gdzie jeszcze byłam, z kim się kontaktowałam, kto szukał u mnie pomocy ?
Karmiciele podwórkowi, działkowi, mieszkańcy domków, kamienic i nowoczesnych mieszkań, mieszkańcy podwrocławskich wiosek , pracownicy kilku wrocławskich firm, Centra Handlowe, weterynarze z Uniwersytetu Przyrodniczego i inni wrocławscy weterynarze, sklepy zoologiczne, pracownicy Szpitala na Pastera, Panie łapiące koty w Szpitalu na Koszarowej, Straż Miejska, Centrum Zarządzania Kryzysowego, Panie z Sukiennic, dom pomocy społecznej, Zakon Franciszkanów, Izba Wytrzeźwień, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, zarządcy nieruchomości, jedni, których pamiętam do dziś, to ci, którzy wezwali mnie do zaplombowanego lokalu, jako , jak się wyrazili osobę zaufania publicznego, żebym wyniosła i zaopiekowała się klatką z papużkami,
Kancelaria Prezydenta ... tu już koloryzuję :-).
U Prezydenta jeszcze nie byłam.
zapakowani zaraz ruszymy do domu |
Jak dotąd nikt stamtąd jeszcze po mnie nie dzwonił :-).
Jak widać, wszędzie można spotkać ludzi wrażliwych na zwierzęce cierpienie i czasem wystarczy tylko chcieć, odważyć się, zacząć działać, czasem tylko wykonać telefon, poprosić o kogoś o wsparcie żeby pomóc zwierzętom.
To nie tak, że nie da nic się zrobić.
p.s. gołąbek z dziś, niestety mimo podania antybiotyków nie przeżył, ... kruche jest bardzo ptasie życie :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz