niedziela, 30 listopada 2014

3 kocie katary, Nikita i spółka ...

Wczoraj Pani, która przywiozła Nikitę złapała też, nie wiem jakim cudem, bo kicia jest bardzo płochliwa czarną koteczkę i przebojowego pręguska.
To rodzeństwo Nikity kichające i o bardziej załzawionych oczkach niż ona.

Pani uratowała im życie.

Nie miały szans na działkach, szczególnie, że zrobiło się tak zimno.
Zaraz po złapaniu kotki odwiedziły p. Asię, weterynarz na Zawalnej i teraz mają za zadanie już tylko zdrowieć.

Maluchy mają ok 9-10 tygodni.
Czarna piękna i pręgusek jeszcze bez imienia, więc propozycje mile widziane.
Czarna jest płochliwa, za to pręgusek warczy i odgania wszystkich od miseczek.
Zachowuje się jak typowy tygrys.
Nawet w ten sam sposób wyraża swoje niezadowolenie z podawania leku i kropieniu oczu.

Będą z nich piękne kotki.
Do adopcji z początkiem stycznia.

kontakt alexsandra@wp.pl

wtorek, 25 listopada 2014

hurra pierwsza kicia Strzegomska/Jaworska

Dziś złapana do sterylizacji pierwsza bezdomna kotka ze Strzegomskiej/Jaworskiej.
Od roku próbuję łapać tam koty.

We wrześniu szczęśliwie poznałam Panią, która mieszka w tym rejonie i do której kotki mają zaufanie, więc może uda się coś podziałać.
Choć pracy jest masa, bo około 13 kotów mieszka w tym rejonie.

Dzisiejsza kicia sama weszła do transporterka, ale reszta nie jest taka przyjacielska ....

poniedziałek, 24 listopada 2014

Nikita znaleziona w ogródku


Nikita przyjechała wczoraj wieczorem prosto z ogródków ...  

Tak zabiedzonego kotka nie miałam chyba w tym roku.
Chuda, z ogromnym brzuchem, zaklejonymi ropą oczkami, zapchlona.
Dziś odwiedziliśmy niesamowitą p. Asię jednego z dwóch weterynarzy o złotym sercu z przychodni Doran
( kto chodzi, wie o kim piszę).

Kicia mimo swoich 7 tygodni i mizernej 500 gramowej wagi zdołała boleśnie ugryźć mnie w palec, gdy trzymałam ją przy podawaniu antybiotyku, stąd pomysł na imię, choć może okazać się, że jest tylko robocze...

Potem , już w domu zaczęła obłędnie mruczeć i myślę, że jeśli przeżyje to za miesiąc będzie z niej  przepiękna ( biało-szaro-ruda) przemiła koteczka.



sobota, 22 listopada 2014

złote myśli

Wczoraj na facebooku na stronie koleżanki natrafiłam na myśl, która pasuje bardzo do mojej obecnej życiowej sytuacji. 

Kiedyś wpisywałam takie myśli w opasły zeszyt, żeby nie uciekły i żeby wracać do nich czasami.


Miałam go w biurku. 

Teraz nie wiem, gdzie jest, podobnie jak strzępki przepisywanych kiedyś książek, których fragmenty mnie poruszyły, a o kupieniu całych można było tylko marzyć.

Dziś zapisuję tą myśl tutaj, może kiedyś uda się po nią sięgnąć. 


“Ludzie mający charakter postępują właściwie nie dlatego, że myślą, że zmienią przez to świat, lecz dlatego, że nie godzą się na to, by świat ich zmienił.”  Michael Josephson.


piątek, 21 listopada 2014

Tosia kocia królewna ...


W naszym domu od roku mieszka tez Tosia, kocia królewna.

Trafiła do nas, gdy jej mająca zaburzenia psychiczne Pani zgodziła się pójść do szpitala tylko pod warunkiem, że jej ukochana kotka trafi w dobre ręce ....
Kicia miała być u nas tylko tydzień, ale leczenie Pani się przedłużało a chętnych na zaadoptowanie kotki też nie było.
A sama kicia bardzo przeżyła zmianę domu, przestała jeść, siedziała osowiała i przez tydzień jeździłam z nią codziennie na kroplówki, bojąc się, że odejdzie i ciesząc z każdego przełkniętego przez nią kęsa.

Gdy właścicielka Tosi wyszła ze szpitala okazało się, że kotka nie może do niej wrócić, bo Pani nie ma gdzie mieszkać ...

I tak Tosia została a od wiosny uparła się, żeby stać się kotem wychodzącym i osiągnęła swój cel.
Mieszkała sobie więc na dworze, stawiając się regularnie na posiłki.

Ponieważ baliśmy się, że marznie prezentowane zostały jej dwa domki :

1. materiałowy
2. drewniany

i oba po okresie zachwytu przestały z niewiadomych przyczyn kotce odpowiadać ....

Wraz z nastaniem chłodów Tosia zaczęła na noc wracać do domu ignorując wszystkie tymczasy.



Znalazła sobie wspaniałe miejsce, gdzie nikt od niej nic nie chce.


czwartek, 20 listopada 2014

mój Aki to już starszy piesek ....

Trudno w to uwierzyć, ale mój Aki to już starszy piesek.

Aki 2009
Ciągle pamiętam dzień sprzed 5,5 roku, gdy zabrałam go z wrocławskiego schroniska.
Po śmierci Azy, gdy została mi tylko maleńka sunia - Punia ( też ze schroniska i niestety od roku już nieżyjąca) zaczęłam wbrew rozsądkowi rozglądać się za drugim psem.
Jeździliśmy regularnie z synem do schroniska i patrzyliśmy, który z psów to jest ten nasz pies.
Któregoś dnia na kojcach zrobiło się jakieś zamieszanie i wtedy zobaczyłam przepięknego, dużego rudego psa, którego nie zauważyliśmy w czasie poprzednich wizyt.
Potem okazało się, że jest na schroniskowej stronie ma 6 lat i od 2,5 roku szuka domu.
Obsługa schroniska odradzała nam adopcję tego psa, ale ja nie wiem już jak zdobyłam kontakt do wolontariuszki znającej go, która zaręczyła mi za jego ,,obliczalność i charakter''.
Aki bał się wyjść z boksu, bał się przejść pod ręką otwierającą drzwi, a w domu sikał na stojącą w salonie kanapę.
To sikanie , to był efekt  zbyt długiego mieszkania w schronisku, gdzie przerażony nie pokazywał się na boksach tym samym uniemożliwiając odwiedzającym zauważenie siebie i adopcję.
Jego zachowanie wskazywało, że musiał być wcześniej bity.

Aki i Punia 2011

Na spacerach odznaczał się niespożytą energią i niestety czasem ujawniała się jego huskowata natura, tak, że ze spaceru wracałam sama do domu.

Trudno w to uwierzyć, ale dzisiaj Aki to już starszy pan. Ma 12 lat.
Od pewnego czasu więcej pił, więc zrobiłam mu badania krwi, a dziś USG jamy brzusznej.
Na szczęście wyszło, że ma tylko problemy z wątrobą , podobno normalne w jego wieku.
Będę musiała więcej uwagi poświęcić jego diecie, podawać leki na wątrobę, a za dwa miesiące powtórzyć badania krwi.

Powoli przywykam do tego, że się zestarzał .... i że trafi do krainy, gdzie czekają już na mnie świnka morska, stado zeberek i papug,  trzy pieski  i kot a może coś jeszcze ....

Maja opowieść w odcinkach

Gdyby Maja umiała mówić, ciekawe, jaką opowiedziałaby historię swojego krótkiego życia.

Byłam z nią wczoraj u weterynarza na powtórzenie odrobaczania i okazało się, że koteczka ma 6 miesięcy, a nie jak sądziłam z jej wyglądu 3 i , że braki futerka na ogonie i tylnych łapkach to prawdopodobnie wynik obcięcia.
Być może kotka wpadła gdzieś, wysmarowała się czymś, co nie dało się usunąć i ktoś powycinał jej futerko.

Pytałam brata zakonnego o telefon Pani, która pierwsza przygarnęła koteczkę, ciekawa, co też mogło się przydarzyć, ale odpowiedział, że właśnie taką wystrzyżoną kicię znaleźli.

Kotka jest drobna, waży około 1,2 kg i wygląda na 3-4 miesięcznego kociaka, ale ma zęby stałe, co świadczy o tym, że jest starsza. Nie będzie dużym kotkiem.

Jest urocza.

Stała się ulubienicą mojego syna, który normalnie nie lubi kotów.

Siedzi mu cierpliwie na kolanach i godzinami oglądają telewizje.
A wieczorem wskakuje do łóżka i tuli się.

Z innymi kotami bryka z umiarem.
Jest mądra.

Uwielbia też wskakiwać na kolana osoby, która siedzi przy komputerze.

Mruczy.

Zagoiła jej się ranka na pyszczku a futerko z dnia na dzień odrasta i nabiera blasku.

Niebawem będzie miała swoją sesję zdjęciową i wtedy zacznę ogłaszać ją intensywniej.


Szuka domu najlepszego ze wszystkich. Kontakt alexsandra@wp.l

niedziela, 16 listopada 2014

Maja, 6 miesięczna kotka nie wiadomo skąd ....

Mam nadzieję, że w środę pojawi się u mnie Dorota i zrobi wspaniałe zdjęcia.
Póki co tylko kilka słów o nowej koteczce, która zaczyna szukać domu
Maja pojawiła się nie wiadomo skąd pod klasztorem franciszkanów na wrocławskich Karłowicach .... , jeden z braci starał się zaopiekować maleńką, ale po kilku dniach okazało się, że ma straszną alergię na koty.
Poprosił mnie o pomoc i oto wczoraj Maja przyjechała.
Rozpoczęła swój pobyt na tymczasie draką, gdy mimo wątłej postury ofukała psa i próbowała ustawiać dwa razy większe od siebie koty.
Jednak, gdy okazało się, że nic jej nie grozi zluzowała i rozpoczęła radosne brykanie to tu to tam, ku wielkiej uciesze Puszkina, śledzącego każdy krok Mai, szczęśliwego, że oto pojawiła się nowa koleżanka.

Maja ma około 6 miesięcy i widać, że w swoim króciutkim życiu biedowała i nie dojadała.
Jej ogonek ma braki w owłosieniu i wygląda mizernie.

Jest jednak przemiłą , przyjazną do człowieka koteczką, uwielbiającą spanie w łóżku, siedzenie na kolanach i grzanie się przy komputerze.

Do kotów i psów po krótkim okresie fukania i syczenia ma stosunek przyjazny, ale widać, że człowiek znajduje się w centrum jej zainteresowania.

Póki co zajmuje się uwodzeniem mojego męża i syna, którzy zaczęli spory komu ma towarzyszyć kicia ...

Szuka domu najlepszego z możliwych.

Jest odrobaczona i kuwetkowa.

Na zdjęciu wygląda smutnie i niepozornie, ale po okarmieniu i odrośnięciu ogonka będzie z niej elegancka koteczka, do tego przemiła i wesolutka.

kontakt alexsandra@wp.pl





wtorek, 11 listopada 2014

Karolinka na Bielanach ....

Od sobotniego wieczora Karolina zamieszkała na Bielanach.

Karolinka  i jej krapiasty nosek
W cudownym domu, który mam nadzieję, stanie się jej domem stałym.
Państwo wykazują się dużą dozą rozsądku, cierpliwości i mądrością, dając maleńkiej czas na powolne poznanie nowego miejsca i domowników.

Gdy wyjeżdżałam zostawiłam kicię zastygłą z przerażenia, wciśniętą w mały kąt za kanapą, nie reagującą ani na przysmaki, ani na ulubioną zabawkę.

Nie mogłam w nocy spać myśląc o jej przerażonym serduszku.

W niedzielę dostałam krótkiego emaila ,  że kotka została wyciągnięta zza kanapy, dawała się głaskać i rozglądała, ale też trzęsła się cały czas i że nie wychodzi zza kanapy, gdy nikogo nie ma w domu.

Ale za to dziś rano odczytałam kolejnego emaila o wiele mówiącym tytule ,,dobre wiadomości'', nie będę go skracać, tylko skopiuję w całości, mam nadzieję, że Pani, która go wysłała mi wybaczy :

,,Pędzę z dobrymi wiadomościami. Dziś kicia zwiedza salon między naszymi nogami, dwa razy wyszła nawet na korytarz ;) Długo bawiła się swoją zabawką z wszystkimi domownikami. Co prawda nadal widać, że się boi, ale na zagadywanie do niej reaguje już nie tylko sykiem, ale i kładzeniem się na plecach i czasem i miauczeniem ;) Przy głaskaniu na kolanach nawet mruczała ;) Chyba będzie dobrze ;)''

Bycie domem tymczasowym nie jest łatwe, bo z każdym oddanym zwierzakiem oddajemy część naszego serca, czasu, które poświęciliśmy temu zwierzęciu i chcemy, aby kolejny dom był najlepszy z możliwych i akceptował je tak samo, jak myśmy je akceptowali.