niedziela, 28 grudnia 2014

Święta, święta i po świętach ...

Nie wiem jak innym, nam święta minęły błyskawicznie ....

nim jednak nadeszły wpierw było robienie prezentów
metodą decupage, której nauczyła mnie moja mama,





potem była choinka, którą w okamgnieniu przewróciły maleńkie
( byłe)  kocie katary i gdy ponownie stanęła Puszkin i tak nie chciał dać za wygraną ....

wykorzystując każdy moment nieuwagi












w czym sekundowały mu Mała Mi

i (były) koci katar zwany Nikitą


w efekcie na choince zawisły tylko drewniane ozdoby i jabłuszka  po mojej babci oraz słomiane plecionki dla których od lat nie mogłam znaleźć zastosowania


i osiągnęliśmy pewnego rodzaju stabilizację, choć plastikowy worek został wyciągnięty z czerwonej osłonki a baterii na choince to ja w ten sposób też nie wieszałam ....










no i z tego wszystkiego zapomniałam, że mamy świątecznego gościa :-)

Misiek przybył do nas na tydzień, udawał chojraka, póki nie
ofukał go (były) koci katar tj. Nicpoń  i teraz siedzi cichutko
 i udaje, że wcale a wcale go nie ma ....

czwartek, 18 grudnia 2014

Babcia Szarlota ....

Dziś nie będzie o kotach, psach, ptakach czy innych zwierzakach.

Dziś będzie o mojej ukochanej Babci.

Spakowałam wczoraj do torby bożonarodzeniowe figurki, o które bardzo dbała, bo dostała je z Niemiec w czasach, gdy nie można było takich dostać w Polsce.

Gdy wyciągnęłam je w pracy, żeby udekorować świątecznie biuro zerknęłam na kalendarz.

Dziś jest 10 rocznica śmierci mojej Babci.

Była najbliższą mi osobą.
Po jej śmierci przez rok śniła mi się co noc.
Nigdy nie miałam dość rozmów i przebywania z nią.

Mieszkała przez całe życie w Bytomiu.
I to miasto kojarzy mi się z najlepszymi wspomnieniami i dzieciństwem.
Babcia pochodziła z niemieckiej rodziny, ale przed drugą wojną światową wyszła za mąż za Polaka i po wojnie została w Polsce, podczas, gdy jej siostry wyjechały do Niemiec.
Była moją przyjaciółką, osobą, przed którą nie miałam tajemnic, rozumiałyśmy się bez słów.

Gdy odeszła miała 90 lat.

Tydzień przed jej śmiercią byłam u niej, obcięłam jej paznokcie u nóg, bo już prawie nic nie widziała, a przed zaśnięciem rozmawiałyśmy jeszcze długo leżąc w łóżku.

Bardzo mi jej brakuje.

Zostało mi po niej kilka drobiazgów, być może nic nie wartych dla kogoś innego, masa wspomnień i ogromna wdzięczność w sercu, że mogłam spędzić z nią tyle lat mojego życia ....

poniedziałek, 15 grudnia 2014

NIEAKTUALNE Imbir niestety wraca .... z adopcji

Imbir, wyadoptowany przeze mnie rok temu piękny , mądry kocur wraca z adopcji.

W domu, do którego trafił pojawiło się dziecko i Państwo chcą oddać zarówno jego jak i drugiego kociego domownika.

Nie znam Imbira dzisiaj, był u mnie na domu tymczasowym rok temu, gdy oswajałam go po złapaniu z działek.

Był wtedy wrażliwym, nieśmiałym kocurem, który , gdy się oswoił zamieniał się w wielką przytulaśną mruczankę.

Przez obecnych właścicieli kot opisywany jest tak

,,Imbir jest niezwykle przyjacielskim, półtorarocznym kocurkiem. Gdyby jego przyjacielskość oceniać w skali 1-10, gdzie 1 oznacza "zejdź mi z drogi, bo jutro rano w butach znajdziesz niespodziankę", a 10 "nie mam nic przeciwko, żebyś tarmosił mnie za ogon i uszy, a ja będę przy tym mruczał", to Imbir musiałby się znaleźć gdzieś w okolicach 14.

Imbir to idealny towarzysz dla osób, które nie chcą arysKOTraty, ale prawdziwego kota, który jednocześnie będzie dużym miziakiem i wspaniałą przytulanką. Będzie też świetnym kompanem zabaw dla nieco starszych dzieci. Uwielbia mruczenie, które uskutecznia nawet u weterynarza podczas zastrzyków. Przepada za przytuleniem się do właściciela tuż przed snem oraz pogoniami do upadłego za czerwoną kropką lasera.
Kompletnie nie reaguje na "kici-kici", za to doskonale zna znaczenie słów "Imbir", "chodź tu" oraz "ty mały draniu daj mi wreszcie spać".


DOM STAŁY ZNALAZŁ IMBIROWI DT W RODZINIE I ZA KILKA MIESIĘCY KOT WRÓCI DO DOMU STAŁEGO.



wtorek, 9 grudnia 2014

wieści od Impi ( dawniej Kleo)

Kleo, czarna koteczka, była ostatnią z piątki kotków, która znalazła dom ....
Wydawało się, że czarną koteczką nikt nie jest zainteresowany, do czasu, gdy piękne zdjęcia Doroty wywołały lawinę telefonów i emaili.
Kleo, prócz uroku miała w sobie to ,,coś'' i z każdym dniem stawała się coraz mądrzejsza, bardziej kontaktowa i generalnie wspaniała.
I znalazła ŚWIETNY dom, który dziś przesłał takie oto cudowne nowiny :

,,Dzień dobry,
Melduję z radościa, że Impi (dawniej Kleo) ma się u mnie dobrze, szaleje, rośnie, je zdrowo i aż błyszczy  Została już doszczepiona, oswoiła się zupełnie, opanowała do perfekcji wchodzenie na szafę i nadal jest niemożliwą gadułą. 
Chwilami zdaje się wręcz przedrzeźniać ton, jakim się do niej mówi... 
Z papugi ma też zamiłowanie do siedzenia człowiekowi na ramieniu i obserwowania, co też ten człowiek robi ciekawego. Poza tym zaliczyła już swoją pierwszą podróż pociągiem i pekaesem (siedem godzin w jedną stronę) i zniosła ją pięknie, bez najmniejszych pretensji. Podbiła przy tej okazji serca całej rodziny, w tym Pana Ojca, sprzeciwiającego się od niepamiętnych czasów posiadaniu kota w domu. (Myślę, że wyjaśniło się, dlaczego - to słuszny lęk przed tym, że nie jest w stanie niczego kotce odmówić i mała dosłownie włazi mu na głowę. Hitem sezonu oficjalnie zostało usprawiedliwienie "bo ona tak ładnie się bawi i sobie leży" padające z ust największego domowego pedanta na pytanie, dlaczego nie powstrzymuje kotki przed rozsypywaniem ziemi z doniczek na pół salonu.) Oczywiście nie ma rozmowy przez telefon bez pytania, jak zwierzak się miewa, w czym dzielnie sekunduje Pani Matka. Poza tym kicia przez dwa tygodnie mieszkała pod jednym dachem z psem i obie strony zniosły to całkiem dobrze, nawet jeśli piętnastoletni pudel okazał się nieco zbyt mało skłonny do gonitwy jak na potrzeby tej małej torpedy. Na liście jej najlepszych zabawek są w tej chwili dziergana mysz, stara sznurówka i suszarka do bielizny, na którą (nawet pustą) wspina się, spada i wspina się z powrotem z uporem godnym lepszej sprawy. I pudełka, oczywiście. Tekturowe pudełka dostarczają kotu wyjątkowo dużo szczęścia. A kot dostarcza wyjątkowo dużo szczęścia mnie. '''

I TYLE DOBREGO WYNIKŁO Z JEDNEGO MALEŃSTWA Z NIECHCIANEJ I ZANIEDBANEJ PIĄTKI KOCIĄT, KTÓRE PRZYJECHAŁY  DO MNIE W KARTONIE PEWNEGO DNIA

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Karolinka i luzik

Dziś dostałam zdjęcie Karolinki w nowym domu.

Nie wierzę, że to ta sama koteczka ....

Nie pamiętam, jej aż tak wyluzowanej z brzuszkiem i łapkami do góry.

A jak usłyszałam do tego wieści, że w nocy kicia grzecznie śpi na kocyku obok łóżka to padłam z wrażenia.

Wynika z tego, że moje koty są rozwydrzone, rozkapryszone i w głowach im się poprzewracało, bo na żadne kocyki się nie zgadzają.


sobota, 6 grudnia 2014

Maja wyadoptowana

Dziś przyszło dwóch Panów i wzięło ze sobą Maję ot tak poprostu, kicia znalazła nowy dom, nim jeszcze zdążyłam zamieścić na tym blogu jej piękne zdjęcia zdobione przez Monikę Małek.

Trzymam kciuki za koteczkę.
Bardzo, bardzo, bardzo, tym bardziej, że dziś dowiedziałam się, że z adopcji wraca Imbir kot wyadoptowany przeze mnie rok temu.
Muszę mu znaleźć miejsce, prosiłam już o przesłanie aktualnych zdjęć i opis, żeby było mi łatwiej ogłaszać.

Póki co na wspomnienie Maja i jej ogłoszenie

Nie wiadomo jak długo Maja błąkała się po ulicach. 
Gdy trafiła mnie miała powycinane futerko na ogonku, łapkach, grzebiecie, a na mordce maleńki ślad po zranieniu.
Futerko powoli odrasta a koteczka szuka swojego domu.
Maja jest przyjacielsko nastawiona do człowieka i innych kotów, CHOĆ NIE DAJE SOBIE W KASZĘ DMUCHAĆ, nie jest agresywna, ale nie boi się innych kotów,
MOŻE TEŻ MIESZKAĆ Z PSEM..
Jest bezpieczna, wesoła, skora do zabawy i nadaje się do domu z dziećmi.
Uwielbia wchodzić na kolana i mruczeć.
Ma około 6 miesięcy, ale jest bardzo drobna i wygląda na jakieś 4 miesiące. Będzie małą koteczką.
Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy adopcyjnej i późniejsza sterylizacja koteczki.

Kotka jest odrobaczona i przebadana na FiV, FelV ( wynik ujemny)