czwartek, 29 października 2015

Uroczy 4 miesięczny Urwis szuka domku od zaraz

Tym razem na domu tymczasowym u Agnieszki, 4-miesięczny słodki URWIS -  kociak szuka domu.

Tego jedynego, najlepszego pod słońcem.

Kocurek został znaleziony na ulicy.

Dziś to w 100 % domowy kotek, wie do czego służy kanapa, łóżeczko i kuwetka.

Jest odrobaczony, odpchlony, posiada książeczkę zdrowia.

Bardzo lubi lubi się bawić, biegać i wspinać, dlatego dobrze, żeby nowy dom był wyposażony w drapak.

Kotek jest wesoły, lubi się przytulać i głaskać, wtedy głośno mruczy:)

Obecnie przebywa w domu tymczasowym z psem i innymi kotami, więc może mieszkać z psem akceptującym koty.

Kotek przebywa we Wrocławiu

Kontakt Agnieszka aga.mi@op.pl ,

telefon 505349761





Zooplus wspiera moje zwierzaki 

4 % od zakupu przez link  umieszczony na blogu zostanie 

przekazane na dt pręgowane i skrzydlate


wtorek, 27 października 2015

Uratowany, uratowany, uratowany !!!

Ozdobny, rasowy gołąbek, spod jednego z wrocławskich urzędów, ten,  który trafił do mnie 29 września jest już zdrowy !

Gdy przyjechał wydawało się, że jego życie wisi na włosku, że może w każdej chwili się skończyć.

Jak wiele ptasich żyć.

Ale stało się inaczej.

Grucha, lata , dopisuje mu apetyt a ponieważ brakuje mu towarzystwa rozgląda się za nowym domkiem.

Przyjmie go chyba Pan Jerzy, który ma już jednego takiego ozdobnego ,,cudaka''.

Także, jak pojawią się jakieś wolne popołudnia zawiozę go do Pana Jurka, a przy okazji, może zobaczę jego gołębnik ?


czwartek, 22 października 2015

Lubicie dostawać prezenty ?

Lubicie dostawać prezenty ? 

Ja raczej myślałam, że mi nie zależy, a oto dziś okazało się, że być może mało siebie znam.
Chyba lubię prezenty. 

Szczególnie te dla moich zwierzaków w momencie, gdy moje konto i puszeczki na kocią karmę świeca pustkami,  a do dotacji na koty, zwanej  pobory ... :-) zostało jeszcze kilka dni.

A więc przyszła dziś przesyłka z mojego ulubionego sklepu czyli zooplusa, a w niej prezenty to jest gratisy w postaci kocich saszetek gourmet i kilku psich puszek.

Jakby tego było mało Asia dała mi trochę mokrego i suchego whiskasa dla kociąt i choć normalnie nie kupuję takiej karmy, to moje koty są zachwycone :-), 
niczym dzieci paczką chipsów.

Jak widać czasem może się okazać, ze i mała rzecz potrafi ucieszyć :-) i to bardzo.

Dziękuję. 


Nie tylko za dzisiaj.

środa, 21 października 2015

Rudy Hultaj

Hultaj z Amelką u mnie
Rudy, brat Amelki, Frodo i Migotki.

Przebojowy, odważny, śliczny, tego nie trzeba było reklamować.

Bez ogłoszeń znalazł dom.

Bo kto nie chciałby mieć w domu Rudego Hultaja ?





zabawowy Hultaj u mnie





















Jak pisze o nim dom stały ,,dużo mruczy, czy się bawi, czy śpi, czy je to mruczy''

I jak widać na zdjęciu, prawdziwy Pan na Włościach :-) .... a mógł być z niego brudny, głodny działkowy kotek ....


wtorek, 20 października 2015

Kto pokocha nieśmiałego Frodo ?




Kto pokocha biało-czarnego młodziutkiego, nieśmiałego Frodo ?

No właśnie kto ?

Każdy chce przytulaśnego, mruczącego odważnego kotka, a kto pokocha takiego, który taki nie jest ?

Takiego, który nie lubi brania na ręce, nie lubi się przytulać, nie podchodzi sam do człowieka, choć obserwuje go w niewielkiej odległości.

Ledwo dał się namówić na zdjęcia.
No właśnie kto ?

Kto chce takiego kotka ?



Frodo urodził się na początki lipca 2015 roku na działkach a zamieszkał u mnie razem ze swoim rodzeństwem na początku września. Jego mama była płochliwą, choć nieagresywną koteczką.

Część rodzeństwa szybko znalazła dom, ale Frodo i tricolorowa nieśmiała Amelka czekają na swojego człowieka

Są bardziej nieśmiali, bardziej nieufni, bardziej ostrożni niż inni.

Nie podchodzą na przytulanki, trzymają się raczej na dystans, choć słysząc odgłos otwieranej puszki z mokrą karmą przybiegają mrucząc i nawet zagadują.

Zajęte jedzeniem dają się głaskać przy miseczkach.

Frodo szuka spokojnego domu, który zaakceptuje jego trzymanie się na dystans i płochliwą naturę.

Jeśli będzie sam, albo z innym, przytulaśnym kotkiem stanie się odważniejszy.

Jest dwukrotnie odrobaczony, ma swoją książeczkę zdrowia.

Korzysta z kuwetki. Czasami śpi w łóżeczku.

Ze względu na płochliwość kotka mile widziany dom z zabezpieczonymi oknami.

Kotek przebywa we Wrocławiu, pod moją opieką.



poniedziałek, 19 października 2015

Dokąd zawiodły mnie wędrówki za zwierzakami ....

tuż przed odebraniem gołąbka
Myślałam dzisiaj , odbierając kolejną ptasią biedę, tym razem od sióstr zakonnych na Ostrowiu Tumskim, dokąd zawiodły mnie wędrówki za zwierzakami.

Dziś siostry zakonne, do których wysłały mnie nieznajome Panie z TOZ, które skąś dostały mój telefon.

A wcześniej, w poprzednich interwencjach czy to ptasich, czy to kocich,  gdzie jeszcze byłam, z kim się kontaktowałam, kto szukał u mnie pomocy ?

Karmiciele podwórkowi, działkowi, mieszkańcy domków, kamienic i nowoczesnych mieszkań, mieszkańcy podwrocławskich wiosek , pracownicy kilku wrocławskich firm, Centra Handlowe, weterynarze z Uniwersytetu Przyrodniczego i inni wrocławscy weterynarze, sklepy zoologiczne, pracownicy Szpitala na Pastera, Panie łapiące koty w Szpitalu na Koszarowej, Straż Miejska, Centrum Zarządzania Kryzysowego, Panie z Sukiennic, dom pomocy społecznej, Zakon Franciszkanów, Izba Wytrzeźwień, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, zarządcy nieruchomości, jedni, których pamiętam do dziś, to ci, którzy wezwali mnie do zaplombowanego lokalu, jako , jak się wyrazili osobę zaufania publicznego, żebym wyniosła i zaopiekowała się klatką z papużkami,
Kancelaria Prezydenta ... tu już koloryzuję :-).

U Prezydenta jeszcze nie byłam.
zapakowani zaraz ruszymy do domu

Jak dotąd nikt stamtąd jeszcze po mnie nie dzwonił :-).

Jak widać, wszędzie można spotkać ludzi wrażliwych na zwierzęce cierpienie i czasem wystarczy tylko chcieć, odważyć się, zacząć działać, czasem tylko wykonać telefon, poprosić o kogoś o wsparcie żeby pomóc zwierzętom.

To nie tak, że nie da nic się zrobić.




p.s. gołąbek z dziś, niestety mimo podania antybiotyków nie przeżył, ... kruche jest bardzo ptasie życie :-(

niedziela, 18 października 2015

Trzebnica czyli beztroska wędrówka po świecie ...

tym razem grupa 20
Nie wiem co wy robiliście wczoraj. 

Ja jak od wielu lat w sobotę przypadającą w okolicy 15 października przygotowałam kilka kanapek, batoniki i herbatę w  termosie, zapakowałam nieprzemakalne ciuchy , włożyłam wygodne buty, zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam na wędrówkę.

Poszłam, jak od wielu lat na pielgrzymkę do Trzebnicy.

pielgrzymi
Który to już raz na pielgrzymce ? 20? 25 ? 

Kiedyś straciłam rachubę.

Uwielbiam pielgrzymować i nie chodzi tutaj tylko o religijny wymiar.






Chodzi też o to, co jest prócz tego, zapach pól, krajobrazy mijane po drodze, czas dla siebie, jakaś pokora, gdy z prędkością mniejszą niż zazwyczaj pokonuję kolejne kilometry.

Chciałabym kiedyś wyruszyć na dłuższą drogę. 

Marzy mi się Santiago de Compostela. 

Póki co nie znalazłam towarzysza do takiej wędrówki, a nie mam też tyle odwagi, by samej wyruszyć.

Do Trzebnicy poszłam oczywiście, jak co roku z Wiola.

Moją kolejną przyjaciółka przez duże P.

Czasami towarzyszą nam inne osoby, brat Wioli, jakaś koleżanka, córka, ale trzon pozostaje zawsze ten sam.  

Wiola i ja. 


postój pod mostem i oczywiście chwila na neta

Jej optymizm i trzeźwe spojrzenie na wiele spraw stanowi wspaniałe przeciwieństwo dla mojej nostalgicznej a jednocześnie postrzelonej natury. 

Podczas gdy ja komplikuję wiele spraw, kombinuję czy nie można inaczej i próbuję dostrzec o co w tym wszystkim chodzi, Wiola nie miewa wahań nastrojów, widzi rzeczy jasno i bez wątpliwości oddziela realia od wyobrażeń, a czasami potrafi wspaniale wytłumaczyć mi rzeczywistość i sprawić, że nabieram dystansu do wielu spraw.



Jej energia sprawia, że wydaje się góry przenosić. 

Wiola nigdy nie jest senna, zmęczona, nigdy się źle nie czuje, zawsze jest wspaniale przygotowana na czas i zorganizowana. 

pod drodze, Wioli czerwona kurtka w kadrze :-)


Mimo, że prowadzi ogromny dom i ma rodzinę.

Jest moją przyjaciółką, na której mogę polegać. 

Nigdy mnie nie zawiodła. 
Od jakiś 27 lat.

Pielgrzymka to nasz dzień w roku. 
Gdy przystajemy w codziennej gonitwie i mamy cały dzień na to, by go razem spędzić.

Jak zwykle po powrocie do domu czuję niedosyt, myślę, czy może za rok nie wyruszyć choć do Częstochowy. 

Tak, jak byłam dwukrotnie.

Ale potem rok mija i znów okazuje się, że zostaje mi tylko Trzebnica. 

Choć i aż tyle.

Od pewnego czasu wędrując czuję mijające lata. 
Droga nie jest już tak łatwa jak kiedyś.
Czasami boli kręgosłup, biodra, kolana. Ale nie chcę zrezygnować. 

Z mojej beztroskiej wędrówki po świecie.


po drodze

czwartek, 15 października 2015

Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem wstają wcześniej niż adepci Zen. Myśli zapisane część 3

Nie wiem, czy u Was szaro , buro i ponuro, ale u mnie tak.

Od kilku dni czuję się, jakbym miała zapaść w sen zimowy i zazdroszczę kotom, że mogą spać o każdej porze w różnych, różniastych kątach.
Nie muszą chodzić do pracy, ogarniać domu, chodzić na zakupy, odrabiać lekcji.
Wystarczy, że czasem pomiauczą przy miseczkach.

W dni takie jak ten po głowie chodzi mi fragment wiersza, który dostałam kiedyś w liście od Magdy.
Ktoś pamięta jeszcze tradycyjne listy ?
Mam cały karton takich listów, przenoszą się ze mną z miejsca na miejsce i choć pewnych osób nie ma już w moim życiu, to jednak słowa od nich zostały.
Wracam do nich czasem.
I jestem za nie wdzięczna.

Magda jest w moim życiu do dziś, może kiedyś o niej napiszę.

Od niej dostawałam w listach dużo wierszy, fragmentów książek.
Rozmowy z nią były i są inspirujące jak mało co. Moja przyjaciółka.
Od wielu, wielu lat.

A teraz wiersz, którego pierwsze słowa towarzyszą mi w dni, gdy temperatura za oknem zaczyna spadać i najchętniej zaszyłabym się gdzieś.

Pochodzi z tomika ,,Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem wstają wcześniej niż adepci Zen''.

Gary Snyder

Zajęcia wokół punktu obserwacyjnego


Owiń się kocem kiedy jest zimno i po prostu czytaj.
Wprawiaj się w pisanie pędzelkiem chińskich liter.
Maluj widoki gór,
Wyłóż sól dla jelenia,
Upiecz ciasto kawowe i biszkopt w żelaznym piecyku.
W wolnych godzinach zbieraj drzewo na opał, układaj je i rąb.
Wysyp ryżu królikom i pardwie.
Nie przeocz wschodu i zachodu słońca – pij lapsang soochong
Skręcając papierosy,
Zostawiając na boku Księgi Kwiatów, Ptaków i Gwiazd
I stare numery Readers Digest,
Majstrując przy radiu z wysoką anteną, jak ty ukrytą w chmurach,
Robiąc rysuneczki nagich dziewcząt.
Oglądaj mapy, sprawdzaj pogodę, wywietrz zatęchły śpiwór Służby Leśnej i koce,
Naoliw piłę, wyostrz siekierę,
Naucz się nazw wszystkich szczytów dokoła i dowiedz się który jest najważniejszy,
Naucz się na pamięć jakie wody je dzielą.
Znajdź płytką sadzawkę roztopionego śniegu w piękny dzień, wykąp się w letniej wodzie.
Wyrusz w mglisty poranek i udaj się sam na wspinaczkę
W Księdze Gór – przez warstwice, spadki terenu i żyły,
Bądź gotów na śnieg, bądź gotów
Na zejście w dół.

tłum. Julia Hartwig

a oto i Magda, jak zwykle elegancka, tym razem w białej kurteczce, a ja ... sami widzicie ...

Paryż, sylwester na klatce wentylacyjnej 1994/95

niedziela, 11 października 2015

Amelka - nieśmiała piękność

Trójkolorowa Amelka zamieszkała u mnie razem ze swoim rodzeństwem na początku września.

Urodziła się na początku lipca 2015 roku na działkach na Sułowskiej.

Z całego miotu mrucząca Migotka i rudy Hultaj szybko znaleźli domy.

Amelka i biało-czarny Frodo czekają.

Są bardziej nieśmiali, bardziej nieufni, bardziej ostrożni w stosunku do człowieka.

Amelka i rudy Hultaj
Nie podchodzą na przytulanki, trzymają się raczej na dystans, choć słysząc odgłos otwieranej puszki z mokrą karmą przybiegają mrucząc i nawet zagadują.

Zajęte jedzeniem dają się głaskać przy miseczkach.

Amelka szuka spokojnego domu, który zaakceptuje ją taką, jaka jest.

Myślę, że jeśli będzie sama, albo z innym, przytulaśnym kotkiem stanie się odważniejsza.

Już teraz wzięta podstępem na ręce cichutko mruczy.

Amelka na rękach
Nie gryzie, nie drapie, nie wyrywa się rozpaczliwie.

Jest dwukrotnie odrobaczona, ma swoją książeczkę zdrowia.

Korzysta z kuwetki. Czasami śpi w łóżeczku.

Ze względu na płochliwość koteczki mile widziany dom z zabezpieczonymi oknami.

Kotka przebywa we Wrocławiu, pod moją opieką.

Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy adopcyjnej.

Kontakt alexsandra@wp.pl

tel 781-272-349



Amelka z rudym Hultajem

sobota, 10 października 2015

Nadzieja umiera ostatnia ...

Teddi z Powstańców Śląskich - nie żyje
To nie tak, że ratowanie zwierząt to tylko miłe mruczenie do ucha, rozkoszne zabawy z podopiecznymi,
znajdywanie udanych nowych domów, dobre wieści z nich.

To nie tylko ptaki odlatujące na wolność.

To nie tak, że to tylko koszty, tysiące poświęconych godzin, zarwane noce, ciągłe krzątanie się, napełnianie miseczek, sprzątanie, naprawianie zniszczonych mebli, bycie na telefon.

wróbel z Zawalnej - nie żyje
To też chwile, gdy wbrew wszelkim staraniom, nadziei, planom na przyszłość nie udaje się, … , tracimy podopiecznego, o którego dbaliśmy, troszczyliśmy się, walczyliśmy wbrew rozsądnym,tym, co mówili, że nie warto, walczyliśmy wbrew rokowaniom …     do końca.

Może właśnie wtedy nadzieja umiera ostatnia.

Piszę o tym, po dzisiejszym telefonie Pani, której imienia nawet nie znam, mam ją zapisaną  jako ,,Kotki z Halera’’.
Rok temu dostałam od niej 3 chore kotki z ogródków.

kociaki od Kamili - jedno z nich nie żyje
Dzwoniła do mnie tydzień temu, gdy na działce znalazła przeraźliwie miauczącego chorego, maleńkiego kociaczka.

Nie przywiozła go jednak, tylko po wizycie u weterynarza, mimo lęków co na to jej kot rezydent wzięła go do domu i tam zapewniała mu jak najlepszą opiekę.

Codziennie biegała do weterynarza, z pracy pędziła domu, na setki sposobów ogrzewała kotka, żeby podnieść mu temperaturę ciała, karmiła, chuchała i dmuchała.

Marzyła, że gdy wyzdrowieje, zostanie u niej już na zawsze, jako towarzysz jej domowej kotki, a jeśli okaże się, że to niemożliwe, ja wezmę go do siebie i będę ogłaszać, znajdę mu najlepszy dom.

Miała nadzieję.

przepiórka z Kamińskiego - nie żyje

Dziś zadzwoniła do mnie, że … kotek odszedł.

Skończyły się wszystkie związane z nim plany, marzenia, sny na jawie.

Nie zostało już nic.
Chciała się wypłakać, wygadać, wyżalić, powiedzieć komuś ile serca i starań włożyła w to maleńkie stworzonko i jak bardzo boli jego strata.
sroczka Helena - nie żyje
Ile mam za sobą takich sytuacji ?

Ptaków, które nagle traciły błysk w oczach, a czasem odchodziły niespodziewanie i nagle.

Kotków, które nie odeszły u mnie, ale gdy poszły do nowych , czy tymczasowych domów.





Czasami ból jest tak wielki, że przychodzi myśl, żeby to zostawić.

Żeby pomocą zajęli się Ci ,,inni’’.

Tylko, że nawet w tak dużym mieście jak Wrocław tych ,,innych’’ jest ciągle za mało.

I każdy z nich ma pełne ręce roboty.


kotki ze śmietnika na Zakrzowie - bury nie żyje

piątek, 9 października 2015

Myśli zapisane część 2

,, Przyjaciele nie są bezgrzeszni - są wierni''

Dalmazio Mongillo


Berlin marzec 2013



Dziękuję tym, 
którzy są ...

czwartek, 8 października 2015

wtorek, 6 października 2015

Zooplus wspiera moje koty :-)

Udało się ! 

Nawet nie wiecie, jak się cieszę, tym bardziej, że nie sądziłam, że to możliwe, ale od dziś, właśnie od dziś sklep internetowy zooplus wspiera działania prowadzonego przeze mnie DT.

Na moim blogu pojawił się baner zooplusa, a 4 % wartości każdego zamówienia zrobionego za jego pośrednictwem będzie przekazywane na DT Pręgowane i skrzydlate.

Ja sama, dla siebie też mogę w ten sposób kupować taniej, a już od pewnego czasu każdą zaoszczędzoną złotówkę przeliczam na kocie puszki :-).

Bo DT Pręgowane i skrzydlate prowadzę w dużej mierze za swoje pieniądze.

Jeśli więc kupujesz karmę w zooplusie i do tej pory nie korzystałeś z baneru zamieszczonego na innych kocich stronach, może zechcesz kupować przez mój ?

Najbardziej w całej historii cieszy mnie to, że coś mi się udało :-).

poniedziałek, 5 października 2015

Myśli zapisane część 1

Znalazłam kilka zeszytów sprzed lat.
Irlandia 2008

Z fragmentami książek, cytatów, wierszy, myśli.

Spisywane kiedyś, żeby zostały ze mną.

Niektóre dalej poruszają serce, budzą wyobraźnię, dawne marzenia, plany, ideały.

Są inspiracją, a może tylko przypomnieniem o tym, co było i jest dla mnie ważne, a może też pociechą w codzienności.

I oto pierwszy z nich.

Jedna z ,,Myśli zapisanych'', jak chcę je nazwać.

,,Najlepszą rzeczą na smutki - odpowiedział Merlin - jest uczyć się czegoś.
Jest to jedyny sposób, który nigdy nie zawodzi. Możesz się zestarzeć i twoje członki mogą się trząść, możesz leżeć bezsennie w nocy i wsłuchiwać się w arytmię twojego krwioobiegu, możesz tęsknić za swoją jedyną miłością i możesz widzieć świat wokół ciebie niszczony przez niegodziwych szaleńców ( ...).
Jedynym sposobem na to wszystko jest uczyć się.
Dowiedzieć się, dlaczego świat się kręci i co nim kieruje (...).
Nauka to rzecz dla ciebie. Zobacz, ile jest do nauczenia się - nauka to jedyna czysta rzecz, jaka istnieje.
Możesz uczyć się astronomii przez całe swoje życie, nauk przyrodniczych przez trzy życia (...), kiedy wykorzystałeś miliony żyć na biologię, medycynę, teologię i geografię, historię i ekonomię, możesz zacząć robić koła do wozu z odpowiedniego drewna lub spędzić 50 lat, ucząc się początków wiedzy o tym jak pokonać przeciwnika w szermierce.
Po tym wszystkim możesz znowu zacząć matematykę, aż nadejdzie czas na naukę orki.''

Irlandia 2008

Terese H.White ,,Czarodziej Merlin''

niedziela, 4 października 2015

Fifteen day 31 lipca 2015 Hotel Glasgow – Lotnisko Glasgow

lotnisko Glasgow, czy znajdę tu net ?
Rano zbieramy się nim zaczną wydawać hotelowe śniadanie.

Jesteśmy na lotnisku wystarczająco wcześnie.

Dobrze, że Krzysiek zauważa, że nasza odprawa bagażowa ulokowaną w jakimś innym budynku niż większość odpraw. 

Inaczej zostalibyśmy w Glasgow na zawsze.



The End . 

Nie jesteśmy już beztroskimi wędrowcami.

We are coming home.

,,moi'' chłopcy

MOŻE KIEDYŚ , MOŻE JESZCZE RAZ, MOŻE AŻ ….. 

NA KONIEC ŚWIATA ?


Fourteenth day, 30 lipca 2015 Noah’s Ark Camping Perth – Glasgow

grajek Perth
Rano pakujemy się i ruszamy na nasz ostatni rowerowy dzień.

Zahaczamy o centrum Perth, gdzie odkrywam całą masę sklepów charytatywnych.

Miasto, w  porównaniu z już widzianymi wygląda dość skromnie.

Na głównej ulicy ktoś pięknie gra.

Wrzucam trochę drobnych do nadstawionego kapelusza pomna na słowa Magdy R. , że jej Krzyś zawsze wrzuca grajkom, bo mówi, że to też jest praca.

dworzec Perth
Pijemy kawę i kierujemy się w stronę dworca. Jeszcze kilka chwil na ławce w parku.

A potem już dworzec. Mamy bilety na pociąg do Glasgow.

Gdy nadjeżdża biegamy kilkakrotnie wzdłuż kilku wagonów nie mogąc znaleźć tego z miejscem na rowery.
 
dworzec Perth



Nic nie zgadza się z numerkami, które mamy na biletach, potem zresztą okazuje się, że nasze miejsca siedzące są w zupełnie innym wagonie , niż ten, w którym zostawiamy rowery.

Zaczynam myśleć, że oto nie uda nam się wsiąść i zostaniemy w Perth , bez nadziei zdążenia na samolot do domu.




jestem w pociągu :-)
Ale oto staje się cud, nie pamiętam jak, ale jakoś nagle znajdujemy miejsce na rower i kierownik pociągu
pozwala nam umieścić na nim wszystkie nasze pojazdy, mimo, iż na ten pociąg mamy wykupione tylko 2 miejsca a Krzysiek miał jechać następnym pociągiem.

Wreszcie możemy odsapnąć. Przed nami godzina jazdy do Glasgow.

Docieramy tam w oka mgnieniu J.

a więc Glasgow

rowerkowy bilet :-) 
droga rowerowa Glasgow :-)
Z dworca kierujemy się przez centrum miasta na lotnisko.

Droga rowerowa biegnie przez kilka kilometrów wzdłuż rzeki, którą w końcu przekraczamy i po pewnym czasie orientuję się, że jedziemy parkami i ulicami, które widziałam pierwszego dnia.

Tym razem oglądamy je bez obłędnego pierwszodniowego tempa.

A może tylko mi jedzie się lepiej ?

i już lotnisko Glasgow 


Na lotnisku składamy bagaże, rozbieramy rowery i pakujemy do kartonów zorganizowanych przez Pana z przechowalni bagażu, którego poprosiliśmy o taką pomoc już dwa tygodnie temu a następnie do naszych rowerowych toreb.

I oto okazuje się, że całe nasze dwutygodniowe życie to tylko sześć toreb ( po 2 torby na głowę ).

673 km Szkocji za nami.


Bagaże zostawiamy w przechowalni i jedziemy do hotelu, gdzie mamy spędzić ostatnią szkocką noc.

Gdy zostaję w moim pokoiku sama zaczynam się bać, czy rano wstanę, czy na pewno polecę.

Umawiam się z Krzyśkiem, że rano wyśle mi smsa czy na pewno wstałam, a jeśli nie będzie odpowiedzi przyjdzie i sprawdzi co ze mną. 
Chłopcy uważają, że panikuję :-), ale dobrze im tak mówić, ich jest dwóch a ja tylko jedna.