niedziela, 28 grudnia 2014

Święta, święta i po świętach ...

Nie wiem jak innym, nam święta minęły błyskawicznie ....

nim jednak nadeszły wpierw było robienie prezentów
metodą decupage, której nauczyła mnie moja mama,





potem była choinka, którą w okamgnieniu przewróciły maleńkie
( byłe)  kocie katary i gdy ponownie stanęła Puszkin i tak nie chciał dać za wygraną ....

wykorzystując każdy moment nieuwagi












w czym sekundowały mu Mała Mi

i (były) koci katar zwany Nikitą


w efekcie na choince zawisły tylko drewniane ozdoby i jabłuszka  po mojej babci oraz słomiane plecionki dla których od lat nie mogłam znaleźć zastosowania


i osiągnęliśmy pewnego rodzaju stabilizację, choć plastikowy worek został wyciągnięty z czerwonej osłonki a baterii na choince to ja w ten sposób też nie wieszałam ....










no i z tego wszystkiego zapomniałam, że mamy świątecznego gościa :-)

Misiek przybył do nas na tydzień, udawał chojraka, póki nie
ofukał go (były) koci katar tj. Nicpoń  i teraz siedzi cichutko
 i udaje, że wcale a wcale go nie ma ....

czwartek, 18 grudnia 2014

Babcia Szarlota ....

Dziś nie będzie o kotach, psach, ptakach czy innych zwierzakach.

Dziś będzie o mojej ukochanej Babci.

Spakowałam wczoraj do torby bożonarodzeniowe figurki, o które bardzo dbała, bo dostała je z Niemiec w czasach, gdy nie można było takich dostać w Polsce.

Gdy wyciągnęłam je w pracy, żeby udekorować świątecznie biuro zerknęłam na kalendarz.

Dziś jest 10 rocznica śmierci mojej Babci.

Była najbliższą mi osobą.
Po jej śmierci przez rok śniła mi się co noc.
Nigdy nie miałam dość rozmów i przebywania z nią.

Mieszkała przez całe życie w Bytomiu.
I to miasto kojarzy mi się z najlepszymi wspomnieniami i dzieciństwem.
Babcia pochodziła z niemieckiej rodziny, ale przed drugą wojną światową wyszła za mąż za Polaka i po wojnie została w Polsce, podczas, gdy jej siostry wyjechały do Niemiec.
Była moją przyjaciółką, osobą, przed którą nie miałam tajemnic, rozumiałyśmy się bez słów.

Gdy odeszła miała 90 lat.

Tydzień przed jej śmiercią byłam u niej, obcięłam jej paznokcie u nóg, bo już prawie nic nie widziała, a przed zaśnięciem rozmawiałyśmy jeszcze długo leżąc w łóżku.

Bardzo mi jej brakuje.

Zostało mi po niej kilka drobiazgów, być może nic nie wartych dla kogoś innego, masa wspomnień i ogromna wdzięczność w sercu, że mogłam spędzić z nią tyle lat mojego życia ....

poniedziałek, 15 grudnia 2014

NIEAKTUALNE Imbir niestety wraca .... z adopcji

Imbir, wyadoptowany przeze mnie rok temu piękny , mądry kocur wraca z adopcji.

W domu, do którego trafił pojawiło się dziecko i Państwo chcą oddać zarówno jego jak i drugiego kociego domownika.

Nie znam Imbira dzisiaj, był u mnie na domu tymczasowym rok temu, gdy oswajałam go po złapaniu z działek.

Był wtedy wrażliwym, nieśmiałym kocurem, który , gdy się oswoił zamieniał się w wielką przytulaśną mruczankę.

Przez obecnych właścicieli kot opisywany jest tak

,,Imbir jest niezwykle przyjacielskim, półtorarocznym kocurkiem. Gdyby jego przyjacielskość oceniać w skali 1-10, gdzie 1 oznacza "zejdź mi z drogi, bo jutro rano w butach znajdziesz niespodziankę", a 10 "nie mam nic przeciwko, żebyś tarmosił mnie za ogon i uszy, a ja będę przy tym mruczał", to Imbir musiałby się znaleźć gdzieś w okolicach 14.

Imbir to idealny towarzysz dla osób, które nie chcą arysKOTraty, ale prawdziwego kota, który jednocześnie będzie dużym miziakiem i wspaniałą przytulanką. Będzie też świetnym kompanem zabaw dla nieco starszych dzieci. Uwielbia mruczenie, które uskutecznia nawet u weterynarza podczas zastrzyków. Przepada za przytuleniem się do właściciela tuż przed snem oraz pogoniami do upadłego za czerwoną kropką lasera.
Kompletnie nie reaguje na "kici-kici", za to doskonale zna znaczenie słów "Imbir", "chodź tu" oraz "ty mały draniu daj mi wreszcie spać".


DOM STAŁY ZNALAZŁ IMBIROWI DT W RODZINIE I ZA KILKA MIESIĘCY KOT WRÓCI DO DOMU STAŁEGO.



wtorek, 9 grudnia 2014

wieści od Impi ( dawniej Kleo)

Kleo, czarna koteczka, była ostatnią z piątki kotków, która znalazła dom ....
Wydawało się, że czarną koteczką nikt nie jest zainteresowany, do czasu, gdy piękne zdjęcia Doroty wywołały lawinę telefonów i emaili.
Kleo, prócz uroku miała w sobie to ,,coś'' i z każdym dniem stawała się coraz mądrzejsza, bardziej kontaktowa i generalnie wspaniała.
I znalazła ŚWIETNY dom, który dziś przesłał takie oto cudowne nowiny :

,,Dzień dobry,
Melduję z radościa, że Impi (dawniej Kleo) ma się u mnie dobrze, szaleje, rośnie, je zdrowo i aż błyszczy  Została już doszczepiona, oswoiła się zupełnie, opanowała do perfekcji wchodzenie na szafę i nadal jest niemożliwą gadułą. 
Chwilami zdaje się wręcz przedrzeźniać ton, jakim się do niej mówi... 
Z papugi ma też zamiłowanie do siedzenia człowiekowi na ramieniu i obserwowania, co też ten człowiek robi ciekawego. Poza tym zaliczyła już swoją pierwszą podróż pociągiem i pekaesem (siedem godzin w jedną stronę) i zniosła ją pięknie, bez najmniejszych pretensji. Podbiła przy tej okazji serca całej rodziny, w tym Pana Ojca, sprzeciwiającego się od niepamiętnych czasów posiadaniu kota w domu. (Myślę, że wyjaśniło się, dlaczego - to słuszny lęk przed tym, że nie jest w stanie niczego kotce odmówić i mała dosłownie włazi mu na głowę. Hitem sezonu oficjalnie zostało usprawiedliwienie "bo ona tak ładnie się bawi i sobie leży" padające z ust największego domowego pedanta na pytanie, dlaczego nie powstrzymuje kotki przed rozsypywaniem ziemi z doniczek na pół salonu.) Oczywiście nie ma rozmowy przez telefon bez pytania, jak zwierzak się miewa, w czym dzielnie sekunduje Pani Matka. Poza tym kicia przez dwa tygodnie mieszkała pod jednym dachem z psem i obie strony zniosły to całkiem dobrze, nawet jeśli piętnastoletni pudel okazał się nieco zbyt mało skłonny do gonitwy jak na potrzeby tej małej torpedy. Na liście jej najlepszych zabawek są w tej chwili dziergana mysz, stara sznurówka i suszarka do bielizny, na którą (nawet pustą) wspina się, spada i wspina się z powrotem z uporem godnym lepszej sprawy. I pudełka, oczywiście. Tekturowe pudełka dostarczają kotu wyjątkowo dużo szczęścia. A kot dostarcza wyjątkowo dużo szczęścia mnie. '''

I TYLE DOBREGO WYNIKŁO Z JEDNEGO MALEŃSTWA Z NIECHCIANEJ I ZANIEDBANEJ PIĄTKI KOCIĄT, KTÓRE PRZYJECHAŁY  DO MNIE W KARTONIE PEWNEGO DNIA

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Karolinka i luzik

Dziś dostałam zdjęcie Karolinki w nowym domu.

Nie wierzę, że to ta sama koteczka ....

Nie pamiętam, jej aż tak wyluzowanej z brzuszkiem i łapkami do góry.

A jak usłyszałam do tego wieści, że w nocy kicia grzecznie śpi na kocyku obok łóżka to padłam z wrażenia.

Wynika z tego, że moje koty są rozwydrzone, rozkapryszone i w głowach im się poprzewracało, bo na żadne kocyki się nie zgadzają.


sobota, 6 grudnia 2014

Maja wyadoptowana

Dziś przyszło dwóch Panów i wzięło ze sobą Maję ot tak poprostu, kicia znalazła nowy dom, nim jeszcze zdążyłam zamieścić na tym blogu jej piękne zdjęcia zdobione przez Monikę Małek.

Trzymam kciuki za koteczkę.
Bardzo, bardzo, bardzo, tym bardziej, że dziś dowiedziałam się, że z adopcji wraca Imbir kot wyadoptowany przeze mnie rok temu.
Muszę mu znaleźć miejsce, prosiłam już o przesłanie aktualnych zdjęć i opis, żeby było mi łatwiej ogłaszać.

Póki co na wspomnienie Maja i jej ogłoszenie

Nie wiadomo jak długo Maja błąkała się po ulicach. 
Gdy trafiła mnie miała powycinane futerko na ogonku, łapkach, grzebiecie, a na mordce maleńki ślad po zranieniu.
Futerko powoli odrasta a koteczka szuka swojego domu.
Maja jest przyjacielsko nastawiona do człowieka i innych kotów, CHOĆ NIE DAJE SOBIE W KASZĘ DMUCHAĆ, nie jest agresywna, ale nie boi się innych kotów,
MOŻE TEŻ MIESZKAĆ Z PSEM..
Jest bezpieczna, wesoła, skora do zabawy i nadaje się do domu z dziećmi.
Uwielbia wchodzić na kolana i mruczeć.
Ma około 6 miesięcy, ale jest bardzo drobna i wygląda na jakieś 4 miesiące. Będzie małą koteczką.
Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy adopcyjnej i późniejsza sterylizacja koteczki.

Kotka jest odrobaczona i przebadana na FiV, FelV ( wynik ujemny)






niedziela, 30 listopada 2014

3 kocie katary, Nikita i spółka ...

Wczoraj Pani, która przywiozła Nikitę złapała też, nie wiem jakim cudem, bo kicia jest bardzo płochliwa czarną koteczkę i przebojowego pręguska.
To rodzeństwo Nikity kichające i o bardziej załzawionych oczkach niż ona.

Pani uratowała im życie.

Nie miały szans na działkach, szczególnie, że zrobiło się tak zimno.
Zaraz po złapaniu kotki odwiedziły p. Asię, weterynarz na Zawalnej i teraz mają za zadanie już tylko zdrowieć.

Maluchy mają ok 9-10 tygodni.
Czarna piękna i pręgusek jeszcze bez imienia, więc propozycje mile widziane.
Czarna jest płochliwa, za to pręgusek warczy i odgania wszystkich od miseczek.
Zachowuje się jak typowy tygrys.
Nawet w ten sam sposób wyraża swoje niezadowolenie z podawania leku i kropieniu oczu.

Będą z nich piękne kotki.
Do adopcji z początkiem stycznia.

kontakt alexsandra@wp.pl

wtorek, 25 listopada 2014

hurra pierwsza kicia Strzegomska/Jaworska

Dziś złapana do sterylizacji pierwsza bezdomna kotka ze Strzegomskiej/Jaworskiej.
Od roku próbuję łapać tam koty.

We wrześniu szczęśliwie poznałam Panią, która mieszka w tym rejonie i do której kotki mają zaufanie, więc może uda się coś podziałać.
Choć pracy jest masa, bo około 13 kotów mieszka w tym rejonie.

Dzisiejsza kicia sama weszła do transporterka, ale reszta nie jest taka przyjacielska ....

poniedziałek, 24 listopada 2014

Nikita znaleziona w ogródku


Nikita przyjechała wczoraj wieczorem prosto z ogródków ...  

Tak zabiedzonego kotka nie miałam chyba w tym roku.
Chuda, z ogromnym brzuchem, zaklejonymi ropą oczkami, zapchlona.
Dziś odwiedziliśmy niesamowitą p. Asię jednego z dwóch weterynarzy o złotym sercu z przychodni Doran
( kto chodzi, wie o kim piszę).

Kicia mimo swoich 7 tygodni i mizernej 500 gramowej wagi zdołała boleśnie ugryźć mnie w palec, gdy trzymałam ją przy podawaniu antybiotyku, stąd pomysł na imię, choć może okazać się, że jest tylko robocze...

Potem , już w domu zaczęła obłędnie mruczeć i myślę, że jeśli przeżyje to za miesiąc będzie z niej  przepiękna ( biało-szaro-ruda) przemiła koteczka.



sobota, 22 listopada 2014

złote myśli

Wczoraj na facebooku na stronie koleżanki natrafiłam na myśl, która pasuje bardzo do mojej obecnej życiowej sytuacji. 

Kiedyś wpisywałam takie myśli w opasły zeszyt, żeby nie uciekły i żeby wracać do nich czasami.


Miałam go w biurku. 

Teraz nie wiem, gdzie jest, podobnie jak strzępki przepisywanych kiedyś książek, których fragmenty mnie poruszyły, a o kupieniu całych można było tylko marzyć.

Dziś zapisuję tą myśl tutaj, może kiedyś uda się po nią sięgnąć. 


“Ludzie mający charakter postępują właściwie nie dlatego, że myślą, że zmienią przez to świat, lecz dlatego, że nie godzą się na to, by świat ich zmienił.”  Michael Josephson.


piątek, 21 listopada 2014

Tosia kocia królewna ...


W naszym domu od roku mieszka tez Tosia, kocia królewna.

Trafiła do nas, gdy jej mająca zaburzenia psychiczne Pani zgodziła się pójść do szpitala tylko pod warunkiem, że jej ukochana kotka trafi w dobre ręce ....
Kicia miała być u nas tylko tydzień, ale leczenie Pani się przedłużało a chętnych na zaadoptowanie kotki też nie było.
A sama kicia bardzo przeżyła zmianę domu, przestała jeść, siedziała osowiała i przez tydzień jeździłam z nią codziennie na kroplówki, bojąc się, że odejdzie i ciesząc z każdego przełkniętego przez nią kęsa.

Gdy właścicielka Tosi wyszła ze szpitala okazało się, że kotka nie może do niej wrócić, bo Pani nie ma gdzie mieszkać ...

I tak Tosia została a od wiosny uparła się, żeby stać się kotem wychodzącym i osiągnęła swój cel.
Mieszkała sobie więc na dworze, stawiając się regularnie na posiłki.

Ponieważ baliśmy się, że marznie prezentowane zostały jej dwa domki :

1. materiałowy
2. drewniany

i oba po okresie zachwytu przestały z niewiadomych przyczyn kotce odpowiadać ....

Wraz z nastaniem chłodów Tosia zaczęła na noc wracać do domu ignorując wszystkie tymczasy.



Znalazła sobie wspaniałe miejsce, gdzie nikt od niej nic nie chce.


czwartek, 20 listopada 2014

mój Aki to już starszy piesek ....

Trudno w to uwierzyć, ale mój Aki to już starszy piesek.

Aki 2009
Ciągle pamiętam dzień sprzed 5,5 roku, gdy zabrałam go z wrocławskiego schroniska.
Po śmierci Azy, gdy została mi tylko maleńka sunia - Punia ( też ze schroniska i niestety od roku już nieżyjąca) zaczęłam wbrew rozsądkowi rozglądać się za drugim psem.
Jeździliśmy regularnie z synem do schroniska i patrzyliśmy, który z psów to jest ten nasz pies.
Któregoś dnia na kojcach zrobiło się jakieś zamieszanie i wtedy zobaczyłam przepięknego, dużego rudego psa, którego nie zauważyliśmy w czasie poprzednich wizyt.
Potem okazało się, że jest na schroniskowej stronie ma 6 lat i od 2,5 roku szuka domu.
Obsługa schroniska odradzała nam adopcję tego psa, ale ja nie wiem już jak zdobyłam kontakt do wolontariuszki znającej go, która zaręczyła mi za jego ,,obliczalność i charakter''.
Aki bał się wyjść z boksu, bał się przejść pod ręką otwierającą drzwi, a w domu sikał na stojącą w salonie kanapę.
To sikanie , to był efekt  zbyt długiego mieszkania w schronisku, gdzie przerażony nie pokazywał się na boksach tym samym uniemożliwiając odwiedzającym zauważenie siebie i adopcję.
Jego zachowanie wskazywało, że musiał być wcześniej bity.

Aki i Punia 2011

Na spacerach odznaczał się niespożytą energią i niestety czasem ujawniała się jego huskowata natura, tak, że ze spaceru wracałam sama do domu.

Trudno w to uwierzyć, ale dzisiaj Aki to już starszy pan. Ma 12 lat.
Od pewnego czasu więcej pił, więc zrobiłam mu badania krwi, a dziś USG jamy brzusznej.
Na szczęście wyszło, że ma tylko problemy z wątrobą , podobno normalne w jego wieku.
Będę musiała więcej uwagi poświęcić jego diecie, podawać leki na wątrobę, a za dwa miesiące powtórzyć badania krwi.

Powoli przywykam do tego, że się zestarzał .... i że trafi do krainy, gdzie czekają już na mnie świnka morska, stado zeberek i papug,  trzy pieski  i kot a może coś jeszcze ....

Maja opowieść w odcinkach

Gdyby Maja umiała mówić, ciekawe, jaką opowiedziałaby historię swojego krótkiego życia.

Byłam z nią wczoraj u weterynarza na powtórzenie odrobaczania i okazało się, że koteczka ma 6 miesięcy, a nie jak sądziłam z jej wyglądu 3 i , że braki futerka na ogonie i tylnych łapkach to prawdopodobnie wynik obcięcia.
Być może kotka wpadła gdzieś, wysmarowała się czymś, co nie dało się usunąć i ktoś powycinał jej futerko.

Pytałam brata zakonnego o telefon Pani, która pierwsza przygarnęła koteczkę, ciekawa, co też mogło się przydarzyć, ale odpowiedział, że właśnie taką wystrzyżoną kicię znaleźli.

Kotka jest drobna, waży około 1,2 kg i wygląda na 3-4 miesięcznego kociaka, ale ma zęby stałe, co świadczy o tym, że jest starsza. Nie będzie dużym kotkiem.

Jest urocza.

Stała się ulubienicą mojego syna, który normalnie nie lubi kotów.

Siedzi mu cierpliwie na kolanach i godzinami oglądają telewizje.
A wieczorem wskakuje do łóżka i tuli się.

Z innymi kotami bryka z umiarem.
Jest mądra.

Uwielbia też wskakiwać na kolana osoby, która siedzi przy komputerze.

Mruczy.

Zagoiła jej się ranka na pyszczku a futerko z dnia na dzień odrasta i nabiera blasku.

Niebawem będzie miała swoją sesję zdjęciową i wtedy zacznę ogłaszać ją intensywniej.


Szuka domu najlepszego ze wszystkich. Kontakt alexsandra@wp.l

niedziela, 16 listopada 2014

Maja, 6 miesięczna kotka nie wiadomo skąd ....

Mam nadzieję, że w środę pojawi się u mnie Dorota i zrobi wspaniałe zdjęcia.
Póki co tylko kilka słów o nowej koteczce, która zaczyna szukać domu
Maja pojawiła się nie wiadomo skąd pod klasztorem franciszkanów na wrocławskich Karłowicach .... , jeden z braci starał się zaopiekować maleńką, ale po kilku dniach okazało się, że ma straszną alergię na koty.
Poprosił mnie o pomoc i oto wczoraj Maja przyjechała.
Rozpoczęła swój pobyt na tymczasie draką, gdy mimo wątłej postury ofukała psa i próbowała ustawiać dwa razy większe od siebie koty.
Jednak, gdy okazało się, że nic jej nie grozi zluzowała i rozpoczęła radosne brykanie to tu to tam, ku wielkiej uciesze Puszkina, śledzącego każdy krok Mai, szczęśliwego, że oto pojawiła się nowa koleżanka.

Maja ma około 6 miesięcy i widać, że w swoim króciutkim życiu biedowała i nie dojadała.
Jej ogonek ma braki w owłosieniu i wygląda mizernie.

Jest jednak przemiłą , przyjazną do człowieka koteczką, uwielbiającą spanie w łóżku, siedzenie na kolanach i grzanie się przy komputerze.

Do kotów i psów po krótkim okresie fukania i syczenia ma stosunek przyjazny, ale widać, że człowiek znajduje się w centrum jej zainteresowania.

Póki co zajmuje się uwodzeniem mojego męża i syna, którzy zaczęli spory komu ma towarzyszyć kicia ...

Szuka domu najlepszego z możliwych.

Jest odrobaczona i kuwetkowa.

Na zdjęciu wygląda smutnie i niepozornie, ale po okarmieniu i odrośnięciu ogonka będzie z niej elegancka koteczka, do tego przemiła i wesolutka.

kontakt alexsandra@wp.pl





wtorek, 11 listopada 2014

Karolinka na Bielanach ....

Od sobotniego wieczora Karolina zamieszkała na Bielanach.

Karolinka  i jej krapiasty nosek
W cudownym domu, który mam nadzieję, stanie się jej domem stałym.
Państwo wykazują się dużą dozą rozsądku, cierpliwości i mądrością, dając maleńkiej czas na powolne poznanie nowego miejsca i domowników.

Gdy wyjeżdżałam zostawiłam kicię zastygłą z przerażenia, wciśniętą w mały kąt za kanapą, nie reagującą ani na przysmaki, ani na ulubioną zabawkę.

Nie mogłam w nocy spać myśląc o jej przerażonym serduszku.

W niedzielę dostałam krótkiego emaila ,  że kotka została wyciągnięta zza kanapy, dawała się głaskać i rozglądała, ale też trzęsła się cały czas i że nie wychodzi zza kanapy, gdy nikogo nie ma w domu.

Ale za to dziś rano odczytałam kolejnego emaila o wiele mówiącym tytule ,,dobre wiadomości'', nie będę go skracać, tylko skopiuję w całości, mam nadzieję, że Pani, która go wysłała mi wybaczy :

,,Pędzę z dobrymi wiadomościami. Dziś kicia zwiedza salon między naszymi nogami, dwa razy wyszła nawet na korytarz ;) Długo bawiła się swoją zabawką z wszystkimi domownikami. Co prawda nadal widać, że się boi, ale na zagadywanie do niej reaguje już nie tylko sykiem, ale i kładzeniem się na plecach i czasem i miauczeniem ;) Przy głaskaniu na kolanach nawet mruczała ;) Chyba będzie dobrze ;)''

Bycie domem tymczasowym nie jest łatwe, bo z każdym oddanym zwierzakiem oddajemy część naszego serca, czasu, które poświęciliśmy temu zwierzęciu i chcemy, aby kolejny dom był najlepszy z możliwych i akceptował je tak samo, jak myśmy je akceptowali.

piątek, 31 października 2014

a u Mruczki wszystko OK ....

Na początku października pisałam o Mruczce, zaniedbanej kotce, która musiałam oddać właścicielce  z wielkim żalem i niepokojem, choć na szczęście udało mi się ją wcześniej wysterylizować, odrobaczyć i zaszczepić.      

Spotkałam ją dzisiaj !
U Mruczki wszystko OK i będzie tak długo, jak długo będzie kotem wychodzącym !

Znalazła sponsora, osobę, która buduje dom na pobliskich łąkach.
Nawet, gdy właściciela domu nie ma na budowie robotnicy mają przykazane, żeby dokarmiać przychodzącą codziennie biało-szarą kotkę.
I robią to !

Właściciel domu zostawił na budowie miseczkę i karmę dla kotki.

Nie wiem, jak wygląda ten odpowiedzialny i dobry człowiek, bo nigdy go nie spotkałam, ale wiem, że jego opieka jest ratunkiem dla kotki.

I jak widać ma się ona całkiem, całkiem nieźle ....



czwartek, 30 października 2014

Puszkin niezwykły kot do niezwykłego domu

Puszkin, niby nieufny, nieśmiały kot, a jednak widzę, jak się zmienia.

Przychodzi rano, staje na tylnych łapkach i miauczy mi nad uchem, że pora wstać.

Gdy robię kawę, przychodzi i miauczy, że przecież wpierw powinnam dać coś do kocich miseczek.
Uwielbia patrzeć przez okno, wylegiwać się na łóżku, także wtedy, gdy w nim śpię, bawić się z innymi kotami i obserwować co się dzieje.
Najczęściej jakiś metr od człowieka, najczęściej na dystans.
Choć gdy nasypuję jedzenie do miseczek przychodzi i daje się głaskać, bo niezły z niego łakomczuszek, podobnie, jak daje się głaskać, gdy podchodzę spokojnie, siadam koło niego na łóżku i wyciągam rękę .... czasem nawet wydaje mi się, że słyszę mruczenie.

Puszkin to kot dla osoby, zakochanej w kotach, która zaakceptuje jego płochliwość, przeplatana drobnymi chwilami bliskości, która będzie chciała stworzyć z nim wieź.

Ma około 2 lat, trafił do mnie w lutym 2014 z otwartym złamaniem lewej łapki, leczonym przez Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt Ekostraż. Był wtedy bardzo nieufny, obolały, nie wiadomo było, czy uratuje łapkę. Łapka jednak się zrosła i Puszkin uwielbia na niej brykać, brykać, brykać.

Dogaduje się z innymi kotami, może też mieszkać z psem.

Nigdy nie zaatakował człowieka, choć może przestraszony syczeć, straszyć, choć
teraz to się już zupełnie nie zdarza.

Jest zaszczepiony, wykastrowany, odrobaczony.

Przebywa we Wrocławiu.
Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy adopcyjnej.

Kontakt alexsandra@wp.pl






środa, 29 października 2014

Mała Mi - cichutka, niekłopotliwa koteczka szuka swojego domu

Mała Mi - cichutka, niekłopotliwa koteczka szuka swojego domu  


Mała Mi ma około 3 lat.
Pochodzi z działek, ale nie dała by sobie tam rady ze swoją delikatnością. Kiedy została złapana była chora. Miała koci katar. Teraz jest całkiem zdrowa.  
Na pewno jest ktoś kto pokocha taką niekłopotliwą kotkę i będzie się cieszył jej nieabsorbującym towarzystwem. Ona odda mu miłość. 



Mi jest spokojną, nieśmiałą i małą koteczką (waży ok 3,5 kg), której w domu prawie nie widać. 

Czasami tylko trąci łapką, żeby wsypać jej coś do miseczki i cichutko miauknie.
Daje się głaskać, ale tylko na swoich zasadach i gdy ma dość okazuje to. 
Dlatego nie nadaje się do domu gdzie są małe dzieci.
To piękna i wrażliwa cichutka koteczka.
Dogaduje się z psami i kotami, pięknie opiekowała się małymi kociakami które miałam na domu tymczasowym.

W nowym domu może potrzebować trochę czasu na aklimatyzację i wyjście spod szafy...
Jest zaszczepiona i odrobaczona.
Testy na Felv ani Fiv ma ujemnie, jest wystelizowana.

Kotka jest wyjątkowa. Czekam na telefon od osoby, która ją pokocha.

Warunkiem adopcji jest podpisanie umowy adopcyjnej.

Kontakt alexsandra@wp.pl

Kotka jest pod opieką osoby prowadzącej profil fb pregowane i skrzydlate oraz bloga http://pregowaneiskrzydlate.blogspot.com/

Przebywa we Wrocławiu.








U, u, u ... korzonki

Od soboty 18 października, kiedy to wróciłam z pieszej pielgrzymki do Trzebnicy, czułam, że coś jest nie tak...
Smarowałam plecy, wygrzewałam, łykałam leki przeciwzapalne,  licząc, że przejdzie tak, jak zawsze przechodziło, ale dziś rano okazało się, że nie mogę ruszyć ani ręką, ani nogą, tak bolą mnie ledźwie ....
Koty miauczały więc sykając z bólu nałożyłam im mokrego do miseczek, krok za krokiem zwlokłam się na dół, żeby wypuścić na dwór psa - Akiego, a gdy wróciłam do kuchni nałykałam się leków przeciwbólowych i nastawiłam budzik na 7 licząc, że może wtedy okaże się, że ból minął i spóźniona, ale zwarta i gotowa pojadę do pracy.
O 7 okazało się, że dalej ledwo mogę przewrócić się z boku na bok, więc zdecydowałam się sięgnąć po Ketonal , który zażywał Maniek po złamaniu palca.

Godzinę później było lepiej na tyle, że mogłam skorzystać z łazienki a nawet ubrać się i pomalutku, bardzo pomalutku podreptać na poranny spacer z Akim.

Bo Aki, nasz pies, nie pójdzie na spacer , (choć jako skundlony Husky uwielbia spacery) z nikim, póki wie, że w domu jestem ja.
Tak, więc nawet jak choruję z gorączką, bólem pleców czy z każdą inną przypadłością muszę wychodzić z domu, żeby wyprowadzić psa.

Do dziś pamiętam Azę, mojego poprzedniego psa, która była zakochana we mnie do tego stopnia, że gdy padłam ( dosłownie padłam i leżałam zwijając się z bólu) na kręgosłup przez cały dzień nie wyszła z domu, aż do wieczora, gdy po wizycie domowej lekarza i zastrzyku poczułam się dobrze na tyle, że zgięta w pół, podpierając się laską mojej ukochanej, nieżyjącej babci powolutku wyszłam z nią na podwórko.
Aza zresztą, nie wychodziła na spacer z nikim, prócz mnie, nawet jak mnie nie było i kiedy musiałam wyjechać do Torunia na pogrzeb przez 2 dni nie dawała się wyciągnąć z domu. Czekała na mnie ....



niedziela, 26 października 2014

Karolinka młodziutka dziewczynka, szuka swojego domu



Karolinka będzie wielką radością dla swoich nowych ludzi. 
To przepiękna (zdjęcia tego nie oddają), inteligentna, młoda (4,5 miesięczna) kotka, która dopiero po złapaniu nauczyła się kontaktu z człowiekiem.

Uwielbia spać w łóżku, towarzyszyć człowiekowi w każdej czynności i wpychać swój zakrapiany nosek w każdy kąt, ale wobec obcych osób jest płochliwa, dlatego nowy dom musi dać jej dzień, dwa dni na aklimatyzację.

Jest radosną, bezpieczną kotką, nie drapie, nie gryzie.
Dogaduje się z innymi kotami, MOŻE MIESZKAĆ Z PSEM.

Czeka na człowieka, który ją pokocha i zaakceptuje jej płochliwość w stosunku do obcych.

Jest wspaniała kicią i wypatruje domku najlepszego z możliwych.

Jest dwukrotnie zaszczepiona i odrobaczona.

Przebywa we Wrocławiu pod opieką osoby prowadzącej bloga pregowaneiskrzydlate.blogspot.com.

Kontakt alexsandra@wp.pl