czwartek, 1 października 2015

fabryka kotków

Wiem, wiem, wiem wielokrotnie marudziłam, że wcześnie zaczynam pracę, ale dziś pomyślałam, że jeśli rano daję radę napełnić miseczki, opróżnić kuwetki, nalać wodę, podać leki, sypnąć ziarna, wyjść z psem a nawet, jak dzisiaj podjechać na pobliskie działki sprawdzić czy nic nie złapało się do nastawionej poprzedniego wieczoru klatki łapki a do tego wypić kawę, zapakować śniadanie, umyć głowę i zęby, ubrać się i popedałować 8 kilometrów do urzędu, gdzie pracuję, to może nie jest aż tak źle ?


A oto efekt z rana odebrane o 6 rano z działek - bure kociątko












i efekt wieczora, odebrane o 21 kolejne dwa kociaki,


buro biała wg mnie dziewczynka

 

i rudzielec wg mnie chłopak 


ale sprawdzać, nie sprawdzałam, wolę zachować całe ręce :-).

Tym sposobem akcję Sułowska uznaję za zakończoną, pić nie piję, ale chyba mogę spróbować podarowanej mi przez tamtejszą karmicielkę i działkowiczkę aroniówki ?






3 komentarze: