niedziela, 4 października 2015

Thirteenth day, 29 lipca 2015 Dundee – Noah’s Ark Camping Perth

lipiec w Szkocji, pogoda jaka jest każdy widzi :-)
Rano zwijamy nasze namioty i drogą rowerową biegnącą wzdłuż morza kierujemy się na Perth.



Wcześniej zahaczamy o znajdujący nie opodal campingu sklep charytatywny (charity shop), z którego cały dochód przekazywany jest na rzecz organizacji pomagającej kotom.



charity schop Dundee
Kupuję tam moje wymarzone spodnie za 1 funta ( jedne ze spodni przywiezionych z Polski już dawno wylądowały w koszu, po tym jak zahaczyłam nimi o rower) oraz buty zimowe w wymarzonym wiśniowym kolorze, za 3 funty.

Obkupiona ruszam z chłopakami dalej.



Broughty ferry Castle


Pod drodze zwiedzamy mijany stojący przy drodze rowerowej Broughty ferry Castle.

Zamek postawiono w XV wieku, żeby pilnować przeprawy przez rzekę.

Od końca XIX wieku pływał tutaj prom kolejowy – przewożący wagony pociągowe, zapewniający szybszy transport z Dundee do Edynburga i pozostałej części kraju, niż tradycyjną drogą morską.


2/3 nas na Broughty ferry – Castle
Broughty ferry Castle


Obecnie na piętrach zamku znajduje się muzeum, do którego wstęp jest bezpłatny.

okolice Broughty ferry – Castle

RSS Discovery
Kolejną atrakcją Dundee jest RSS Discovery.

To ostatni drewniany trójmasztowiec wybudowany na Wyspach Brytyjskich, wodowany 21 marca 1901 roku.

Miał służyć Robertowi Falkonowi Scottowi i Ernestowi Shackeltonowi w czasie wypraw na Antarktydę.

O ile zapoczątkowana w 1901 roku wyprawa skończyła się sukcesem, o tyle kolejna rozpoczęta w 1910 roku, której celem miało być zdobycie bieguna południowego, zakończyła się śmiercią Roberta Scotta w 29.03.1912 roku oraz części jego załogi.

Zwiedza się nie tylko sam trójmasztowiec RSS Discovery.

wyjazd z Dundee
Wystawa pokazuje szczegółowo warunki, w jakich podróżowali badacze i ich załoga, wyposażenie, choroby, klimat, codzienne życie. Są filmy, zdjęcia, woskowe figury i postacie.

Szkoda mi było tych chyba 9 funtów na zwiedzanie, ale, gdy pomyślałam, że nigdy raczej już tutaj nie będę zdecydowałam się wejść i w rezultacie wyszłam z wystawy zachwycona.

Szkoda, że nie miałam na nią więcej czasu.

płasko z Dundee
Dalsza droga z Dundee ciągnie się równiną, niemal jak na Bornholmie, aż przez moment przychodzi mi do głowy myśl, że jest po prostu … nudno ?

Na szczęście wzniesienia jeszcze przed nami J

Jakieś 10 km od przed Perth skręcamy w prawo i zaczyna się znów teren pagórkowaty, ale nim go zobaczymy zatrzymujemy się na kawę i coś jeszcze w maleńkiej, przytulnej kafejce.

Ja zamawiam ciasto marchewkowe, a chłopcy zupę z grilowanej papryki.

Okazuje się, że obsługujący nas płowowłosy chłopak też jeździ rowerem i ma za sobą wyprawę do górzystej Hiszpanii.




knajpka z drodze do Perth
widok z trasy

Ostrzega nas przed górką, która przed nami i okazuje się, że ma rację. 

Pod tak ostry podjazd nie udaje nam się wjechać, ale za to widok z góry wart jest wszelkiego trudu.

Przed nami chyba Perth.





zamek widok z trasy

kościół widok z trasy


polski cmentarz Perth
Docieramy tam popołudniem i pierwsze kroki , a właściwie rowerowe kilometry kierujemy ku cmentarzowi,
gdzie leżą polscy żołnierze polegli w II wojnie światowej.

Jest tu tak spokojnie.

polski cmentarz Perth













polski cmentarz Perth



Noah’s Ark Camping w Perth

Po chwili jedziemy na Noah’s Ark Camping w Perth.

Mimo pięknej nazwy jest to chyba najgorszy camping z wszystkich widzianych na naszej wyprawie, jest brudno i jakoś tak niegościnnie.

Ale podobno to jedyny camping w okolicy i nie możemy wybrzydzać.



To już nasza ostatnia namiotowa noc …

           Noah’s Ark Camping w Perth


4 komentarze:

  1. Prawdziwe piękno zaczyna się za Perth. To już droga na Highlandy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech... Highlands... może kiedyś się spełni :)
    Olu, napisałaś, że pod górkę przed Perth nie udało się wjechać, ale nie dodałaś, że udało się wczołgać :) W końcu jednak stanęliśmy na szycie.
    Jeśli chodzi o polską część cmentarza, to pamiętam, że chowano tam Polaków zmarłych w Wielkiej Brytanii (a może jedynie w Szkocji) jeszcze długo po wojnie. Być może aż do czasów współczesnych. Stworzono polonijną nekropolię o dużym geograficznym zasięgu.
    Z Discovery pamiętam wnętrza urządzone tak, jakby załoga w komplecie wyszła przed chwilą na spacerek w kierunku któregoś z biegunów. Dla niepoznaki pozostawili nawet kilkanaście pełnowymiarowych kukieł - własnych sobowtórów. Gdzieś tam teraz brodzą w krainie wiecznych śniegów...
    Dzięki Olu za kontynuację :) W styczniu też będziesz pisała? :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Robert, a widziałeś mnie na liście uczestników styczniowej wycieczki :-) ?

    OdpowiedzUsuń
  4. To Cię nie wyklucza ani z udziału, ani z opisywania :)

    OdpowiedzUsuń