poniedziałek, 27 marca 2017

Lolek walcząc o życie ...

LOLEK DZIEŃ ZERO

16.03.2017

Wracam wieczornym Wrocławiem, próbując dotrzeć do domu, skąd wyszłam o 6.55, dochodzi 18-ta.

Gdy na światłach czekam na zielone dzwoni telefon.

To Asia, weterynarz z lecznicy, tuż zaraz, przecznicę obok, tłumaczy mi coś o Pani, która nie chce już leczyć swojego kota.
Nic nie rozumiem, więc skręcam rower i za chwilę jestem tam.

I wtedy spotykam Lolka pierwszy raz. Z jego właścicielką, co dzisiaj już jego właścicielką nie jest.

Słyszę, że kot nie je i jest cały obolały, pani leczyła go od miesiąca w innej lecznicy, ale dzisiaj nie stać jej już na nic nie wnoszące leczenie, istnieją też inne powody osobiste, zmuszającego ją, aby oddała swojego Przyjaciela.

LOLEK DZIEŃ PIERWSZY

17.03.2017

Gdy jestem w pracy pani przynosi Lolka do Asi do lecznicy, podpisuje zrzeczenie się kotka i płaci za pobieranie krwi, ja mam  odebrać go wieczorem.

Gdy przyjeżdżam są już wyniki badań.

Makabryczne. Kreatynina 832,90 ( norma 1-168) , mocznik 76,70 ( norma 5-11,30).

Kot warczy przekładany do transportera, prawdopodobnie z powodu bólu całego ciała ... zabieram go i lokuję w klatce bytowej.

Nie mam siły na nic.

LOLEK DZIEŃ DRUGI

18.03.2017

Zgodnie z sugestią Asi jedziemy sobotnim rankiem na badania w kierunku choroby Addisona do odległej 10 kilometrów od mojego domu kliniki.
To specyficzne badania, nie wszędzie je robią.

Lolek jest zły, rozdrażniony, burczy i próbuje drapać, zostaje w klinice a ja ... mam przyjechać po niego popołudniu.

Gdy wracamy wtedy do domu dalej jest wściekły a ja na granicy rozpaczy w co też dałam się wpakować myślę rozsądkowo,że właścicielka Lolka mówiła o nim, że to fajny, kontaktowy kot i ,że może on taki naprawdę jest ... tylko zostawiony w obcym miejscu, z obcymi ludźmi reaguje agresją.

Zagubiony w rzeczywistości, w której się znalazł ..., bez człowieka, którego kochał ...

LOLEK DZIEŃ TRZECI

19.03.2017


Rankiem Lolek wita mnie już inaczej ...., nie siedzi skulony w transporterku, tylko wyszedł z niego i ociera się o pręty klatki mrucząc zawzięcie.

Nie syczy, gdy wkładam rękę, żeby pogłaskać. Nawet coś zjadł.

Przenoszę komputer do pokoju w którym siedzi, żeby nie był ciągle sam.

Mruczy ...

Popołudniu jedziemy znów do kliniki na płukanie nerek.

Zostanie tam do jutra, bo nie dam rady przyjechać z nim, a poza tym, ma go zobaczyć jeszcze ktoś.

LOLEK DZIEŃ CZWARTY

20.03.2017

Późnym popołudniem przyjeżdżam po Lolka.

Zrobiono mu kolejne badania krwi i są wyniki morfologii i badań w kierunku choroby Addisona, która nie zostaje potwierdzona.

Morfologia idealna.


Kreatynina i mocznik spadły ( kreatynina 227,3 mocznik 18,8 ), choć jeszcze odbiegają od normy.

Lecznica kasuje nas na 524 złotych ...

I tak zaczyna się ... moja przygoda z Lolkiem, codzienne płukanie nerek w nadziei, że nerki zaskoczą, że stanie się cud ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz