 |
żarłacz |
Wiecie co … nie wyrabiam z wpisami na blog, … , zawsze
obiecuję sobie, że wieczorem coś napiszę, a potem … padam jak kawka i nie jest
to żadną przesadą.
Postanowiłam więc zrobić zamiast 7 wpisów dzień po dniu
jeden.
Żebyście zobaczyli jak to u nas taki Pręgowany tydzień wygląda …
Poniedziałek
31.07.2017
Po porannym budziku koło 7, bo dziś mam urlop zaczynam
ogarnianie inwentarza, karmienie kotów , ptaków … zaraz, zaraz ile ich
właściwie na moim domu tymczasowym jest ?
3 małe dzikuski z Oleśniczki, Mela2, Łatek, Śliczna,
Dzikusek i Dzikuska, Plamka, Rudi, Biała Furia, Mona, moja prywatna Tosia .. . to chyba tyle do tego szpak, kwiczoł,
gołąb Żarłacz, któremu podrzucam też Wit. B i antybiotyk, potrącony gołąb od Agnieszki i jeszcze 5
innych, co to dobrze się mają, ale już nie polecą.
I to by było na tyle, … chyba...
Sprzątam kuwetki, klateczki, zbieram się i lecę dać auto do
naprawy, przy okazji zagaduję, czy może i tutaj mogłabym postawić Fundacyjną
puszeczkę na zbiórkę publiczną i JEST
ZGODA!
 |
nasze zbiórkowe puszki |
Produkuję więc zbiórkowe puszki, myję zgromadzone do mycia kuwetki, klatki, odpisuję na
emaile i pytania na fb , m.in. umawiam się na odbiór karmy w okolicy Bielan i właściwie już pora
na obiad.
Jeszcze próbuję znaleźć weterynarza, który zobaczyłby się z
Żarłaczem, ale ciężko z tym … są przecież …wakacje …
Potem jadę po męża, który dziś wychodzi ze szpitala i gnamy
do Ikei, bo oto ostatni dzień kuchennej promocji … czekamy, w międzyczasie
debatuję jeszcze o kotach z Beatą ze Ścinawy, a
gdy o 21.30
wychodzimy w końcu ze sklepu nie dojeżdżam w umówione miejsce
po karmę.
Za późno i nie ma czemu się dziwić …
Wtorek 01.08.2017
Wstaję 5:30, bo o 7:00 wychodzę już do pracy.
Fundacja to
przecież nie praca, to hobby, pasja, zajęty na maksa czas i może czasem
satysfakcja i niesamowici spotykani przy okazji ludzie …
Po pracy, kieruję się na Kozanów, bo tutaj
czeka na mnie kuwetka od Magdy, przy okazji odkrywam kolejny punkt – Happy Ciuszek, Kozanowska 89, gdzie
stanie nasza PUSZKA !
 |
z braku auta kotki wozimy tak :-) |
Gdy ok. 18 dojeżdżam do domu nie chce mi się nic … a oto
Maciej Szpak, weterynarz z Koziej na Maślicach czeka … mamy łapać maleńkie
kotki na pobliskich działkach i nie chce słyszeć o żadnym przenoszeniu
spotkania … ruszam ok. 18.30, wiedząc, że już nie będę na czas … rowerem …
auto przecież pożyczyłam, a z 15 kilometrów przede mną ...

Na miejscu okazuje się, że Maciek dopiero zamyka gabinet.
Zbieramy się i jedziemy na pobliskie działki … cztery małe i jak się okazuje
chore kotki czekają …
Bez problemu dają się złapać i upchnąć w transporterku,
który mocuję na rowerze … powoli zapada mrok … chyba po 20.30 już mamy.
Gdy jadę mostem Milenijnym
w stronę domu jest już kompletna ciemność.
Może i dobrze, przynajmniej
nikt nie widzi i nie interesuje się, co wiozę na bagażniku …
W domu szykuję nowym przybyszom klatkę, kuwetkę, miseczki,
podaję antybiotyk i przecieram oczka.
Potem ogarniam resztę, odpalam komp. i koło północy
wczołguję się do łóżka … z sercem pewnym, że dobrze, że nie odłożyłam
maślickiej interwencji na kiedyś tam …
Środa 02.08.2017
Rano startuję 5:30, po pracy umówiona jestem z Wiolą, należy
mi się, zwierzaki muszą poczekać.
Tylko przechwytuje mnie po drodze Pani Edyta z superkarmą dla kociąt i po drodze do
Wioli wdeptuję do domu, żeby ogarnąć to i owo nim polecę na wolność, aż do
wieczora.
Czwartek 03.08.2017
 |
Mała z Maślic |
Start 5:30, potem praca .
A wieczorem kotki z Maślic zobaczyły drugi raz weterynarza.
Trójka ładnie się leczy z kichania i kataru (WTEDY MYŚLAŁAM, ŻE MAJĄ KOCI KATAR ... NIE
 |
jeszcze szczęśliwe i ruchliwe 4 z Maślic |
PRZYPUSZCZAŁAM NAJGORSZEGO .... ) , tylko maleńka kruszynka ciągle ma
rozwolnienie (kupa nie pachniała kwiatami i nie brałam ją za pp) i dzisiaj i jutro zostajemy na kroplówkę, bo jest lekko
odwodniona.
Małe mruczą rozkosznie i garną się całymi sobą do człowieka.
Oczywiście do i z
weterynarza poruszamy się rowerem :-).
Wieczorem ugaduję jeszcze z Kasią i Pauliną, bo mają dla
mnie nowe miejsca na PUSZKI , a potem zamieszczam w necie ogłoszenie, bo oto nasz fundacyjny kot, Lolek
zaginął na Biskupinie, gdzie był w domu tymczasowym.
Piątek 04.08.2017
Start 5:30, potem praca, po niej jadę podlać kwiatki do mamy przy okazji zostawiając puszkę w Zoolandii na Jedności Narodowej, potem planuję jechać
wybierać meble do łazienki … ale ... nie docieram do celu.
 |
Miłozwierzowa sroka |
Gdy ruszam z Zoolandii dzwoni Magda z Miłozwierza na
Biskupinie, że oto ktoś zostawił jej w sklepie podlota sroki i ona nie wie, co
właściwie ma z nim zrobić … debatujemy, daję mądre rady, nie postanawiamy nic,
aż do momentu, gdy dociera do mnie, że oto wystarczy, żebym skręciła na mijane
właśnie wały wzdłuż Odry, a za 20-25 minut powinnam być w Miłozwierzu.
I jestem, odbieram pisklę sroki i pędzę do domu, bo dzisiaj
z maleńką burą koteczką czeka mnie przecież jeszcze kroplówka i wet.
Do 19.30
muszę tam zdążyć.
W międzyczasie odbieram jeszcze sms-a, że oto Lolek się
znalazł a wieczorem sama sms-owo umawiam się z Gosią na nasz sobotni wypad do
Polanicy Zdrój.
Nie mam siły dzwonić i ona chyba to rozumie. Nogi bolą mnie od przejechanych dzisiaj
rowerowych kilometrów.
Przed zaśnięciem przypominam sobie, że miałam oddzwonić na
numer koleżanki opiekującej się kotami Beaty ze Ścinawy, ale oczywiście, nie
wiem nawet, który to z pozostawionych na komórce numerów …
Sobota 05.08.2017
11.30 ruszamy z Gosią do Polanicy. Rano zdążyłam ogarnąć
cały zwierzyniec. Teraz mam wolne :-).
Tylko Pani Maria melduje mi , co u zaniedbanego psa, na
którego mamy oko.
A po powrocie koło 22:00 zbieram z mijanego trawnika kolejnego
podopiecznego, gołębia z łapkami oblepionymi nie wiadomo czym. Miał szczęście, że akurat przejeżdżałam …
rowerem :-) .
I nawet, gdy znajduję mu miejscówkę i czyszczę łapki, dalej
nie wiem, czy ktoś skrzywdził go w ten sposób, czy sam oblepił się kulkami
uniemożliwiającymi jakikolwiek ruch.
Zasypiam po 24 snem twardym jak kamień.
Niedziela 06.08.2017
Rano odzyskuję auto, więc po ogarnięciu wszystkiego
ludzkiego i zwierzakowego (jest koło
godziny 13:00) zawożę trzy kociaki z Oleśniczki razem z klatką bytową do domu
tymczasowego, który w końcu powrócił z wakacji.
Robi się u mnie przestronnie :-).
Produkuję nowe puszeczki na zbiórkę publiczną, przy
ostatniej zastanawiając się, czemu nie poprosiłam o to Pani Marii w której
wykonaniu puszki prezentowałyby się o niebo lepiej, bo moje naklejki albo robią
się nierówno, albo z zadziorami i koło 21 melduję się z nimi u mieszkającej z 15 km ode mnie Gosi z Zza moich drzwi.
Bierze ode mnie trzy puszeczki i czwartą dla Miłozwierza.
Wracam wałami późnowieczornym Wrocławiem i nie wiem kiedy
minął WOLNY WEEKEND.