niedziela, 13 września 2020

Żegnaj, Góralu...

 

Wczoraj pożegnałam Górala😦. był z nami 5 miesięcy i 4 dni ... Nie jest łatwo mi o tym pisać ...
 
Mieszkał w mojej sypialni, przyzwyczaiłam się, że cichutko sobie w niej jest.
 Codziennie widziałam jego mądre, spokojne spojrzenie, śliczne, malutkie uszka ... Marzyłam, że kiedyś da się po nich pogłaskać ... , że zaufa ... Jednak był dzikuskiem do końca ...
 
Wiedziałam
od początku, że jest z nami na kredyt ...
Sponiewierany życiem, ze skołtunionym futerkiem,z chorymi nerkami, od miesiąca z rozwijającym się nieoperacyjnym rakiem szczęki.
 
Gdyby nie my, nie miałby nawet tych 5 miesięcy.
Gdy przyjechał, nie jadł.
Zrobiliśmy mu zęby, trzymaliśmy nerkową dietę, dawaliśmy leki.
Nic więcej nie mogliśmy zrobić , wyniki krwi były za słabe na kroplówki ... 
 
Miał u nas swoje okno na świat i plamę słoneczną na parapecie.
Myślę, myślę, że był szczęśliwy.
Trafił do nas na koniec swojego ziemskiego życia.
Trafił, żeby w cieple, spokoju umrzeć.
Mam nadzieję, że będzie czekał na mnie kiedyś ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz