Dziś pierwsza kicia z Milicza, która okazała się prawdziwym wyjcem samochodowym pojechała do nowego domu.
Jadąc z nią wieczornym Wrocławiem zastanawiałam się ile będę miała jeszcze czasu, chęci i sił, żeby prowadzić dom tymczasowy.
Żeby wyleczone, wypieszczone, oswojone, wygłaskane i ponoszone na rękach kotki oddawać do nowych domów.
Tyle wspólnych chwil za nami, rozmów, wspomnień, głasków, a potem to się kończy i mimo, że BARDZO cieszą mnie nowe DOBRE domy, to jednak, trochę mi smutno.
Ile było już takich kotków ? 50 ? 60 ? a może jeszcze więcej ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz