środa, 18 listopada 2015

Ile warte jest życie ?

Ile warte jest życie ?

No właśnie ile ?

Życie małego kotka, którego nikt nie chce, którego nikt nie zna, nikt nie pokochał, nikt za nim nie tęskni.

Ile jest warte życie ?

Takiego, co nie przychodzi się przytulać, nie mruczy, nie lubi, gdy go głaskać.

Takiego, który kładzie się na dnie klatki, gdy wkładam do niej rękę, mimo, że mieszkamy razem już trochę.

Ile jest warte życie, znalezionego na działkach Rudiego ?

Myślałam o tym dzisiaj wracając z nim po wizytach u dwóch weterynarzy wieczornym Wrocławiem.

Ile warte jest życie ?

Może podliczymy ?

Ceny są i tak w większości dumpingowe. Takie specjalnie dla mnie. 

Od weterynarzy, którzy mnie znają.

Którzy patrzą sercem.

Wiedzą, że zwierzaki z którymi przychodzę nie są moimi zwierzakami.

Że pójdą dalej.
Że to los postawił je na mojej drodze.

Na trochę, na chwilę ?

A więc Rudi

- odrobaczanie + książeczka 10 złotych
- leczenie ogromnego brzuszka i miękkich kupek 60 złotych
- RTG 100 złotych
- antybiotyki na 4 dni leczenia zapalenia płuc 40 złotych - mam podawać codziennie zastrzyk

- dalsze leczenie ?
- jedzenie ?
- żwirek ?
- woda do miseczki ?
- głaskanie za uszkiem ?
- czas ?

Teraz walczymy o to maleńkie, jeszcze niczyje życie. Rudi ma ok 2,5 miesiąca.

Rokowania są ostrożne. Nawet bardzo.

Mamy zapalenie płuc, które trwa już pewnie przez większość małego życia.

Wygląda na to, że jego organizm nie broni się przed chorobą. 

Mimo, że kotek je, trochę bryka, rośnie. 

Trzymajcie proszę kciuki.

A jeśli kupujecie w zooplusie, kupcie coś proszę przez banerek na moim blogu.
To też pomaga.

Zooplus wspiera moje zwierzaki 

4 % od zakupu przez link  umieszczony na blogu zostanie 

przekazane na dt pręgowane i skrzydlate

zooplus

9 komentarzy:

  1. hm... myślę, że przynajmniej połowie z nas los stawia takie znajdki; niestety tylko minimalna część ludzi chce i pomóc;
    jesteśmy zaganiani, zmaterializowani... jak pomoc to nam a nie my komuś;
    i to jest chyba w tym najsmutniejsze...

    mam 5 rezydentów + 3 od lipca znalezione jako maluszki na jezdni; + 1 koczujący/mieszkający w pomieszczeniu gdzie stoi piec - koci staruszek;
    1 dochodzący, którego karmię od lata... wcześniej były jeszcze 2 inne ale... chyba coś z nimi się stało...
    utrzymać to całe stadko ... ciężko ale... jeśli los stawia mi na drodze to mo9im obowiązkiem jest wykarmić

    trzymam kciuki za rudaska; śliczny jest !
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 kotków, to już całe stadko. Ja mam teraz na tymczasie coś koło tego i czuję, że to trochę dużo, tym bardziej, że większość jakoś nie chce się oswajać choć to młode kotki. Podziwiam za 5 rezydentów i tyle kotów dookoła. Szkoda, że mało jest ludzi, którzy decydują się choć na dwa kociaki w domu. Gdyby było ich więcej, może też ogrom kociego nieszczęścia byłby mniejszy, a w domach tymczasowych łatwiej robiłoby się miejsce dla kolejnych bied.

      Wspaniale, że są ludzie, jak Ty, u których w domu jest tyle miejsca, że znajdzie się i dla znalezionych kotków a każdy nieborak zawsze można liczyć na pełną miseczkę.

      Usuń
  2. Olu,
    "Prawdziwa moralna próba ludzkości, najbardziej podstawowa (leżąca tak głęboko, że wymyka się naszemu wzrokowi), polega na stosunku człowieka do tych, którzy są wydani na jego łaskę i niełaskę: do zwierząt."
    To z Twojej ulubionej książki, pamiętasz?
    To co robisz jest bezcenne, tak jak życie i zdrowie rudego bezbronnego malucha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moją ulubioną książkę, to chyba muszę Ci oddać :-). Pamiętasz całą ?
    Ukradłeś mi piękny cytat na blog :-).
    Będę dawać znać, co z małym, mam nadzieję, że się z tego wywinie, jakie by nie były koszty, warto walczyć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za to zamieszanie ale komp zaczął mi wariować i stąd ten kilkakrotnie usuwany post.

      Usuń
  4. Jak to jest: na blogach na których robi się duzo szumu w związku z pomocą udzielaną potrzebującym zwierzętom zawsze jest pełno gości,mających usta pełne pochwał a oczy -zachwytu nie zawsze szczerego. Dlaczego na Twoim,bardzo pięknym i wartościowym blogu odwiedziny są nieliczne jak i zainteresowanie tym co robisz. A robisz rzeczy bezcenne,godne szacunku,pochwały i zainteresowania. Umieściłam na blogu Twój link dotyczący Małego rudzielca- zajrzała jedna osoba .Czy liczy się tylko to co robimy na pokaz przy gromkim aplauzie podlizywaczy?
    Pozdrawiam najserdeczniej,życzę Małemu zdrowia a Tobie wytrwałości w tym co robisz.

    20 listopada 2015 05:28

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, jakie docierają mnie słuchy jest kilka osób, które czyta, ale nie komentuje, nie istnieje w sieci, może stąd wydaje się, że to, co piszę piszę w eter :-).
      Jeśli prowadzę bloga czy mam profil na fb to najbardziej dlatego, żeby kotkom , które mam pod moją opieką było łatwiej znaleźć dom, żeby te niektóre problematyczne może ktoś wypatrzył.
      Choć teraz jest ciężko, musiałam odmówić chyba z 10 zgłoszonym kotkom.
      Obiecuję, że pomogę jak zwolni się miejsce, ale mam teraz na dt takie dzikuski, że nie wiem ile to może potrwać.
      Mam nadzieję, że nie zostaną, tak jak siedząca na szafie czarna Nuka na wieczystym dt :-)

      Usuń
  5. Olu, gdybyś potrzebowała pomocy, to pamiętaj, że mamy nasz blogowy fundusz Skarpeta, który właśnie jest na takie sytuacje i chętnie ci pomożemy. Pozdrowienia dla was wszystkich. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Gosiu zobaczę jak to się będzie rozwijać. Czy te antybiotyki pomogą, czy Edyta będzie musiała sięgnąć po magiczne, ale drogie leki- te zastrzyki po 50 pln, które kiedyś sama stosowałaś.
      Trochę liczę, że na zooplusie nazbiera się tyle, że choć na część leczenia starczy.
      No i przed wypłatą jestem :-).

      Usuń