niedziela, 16 sierpnia 2015

Eighth day, 24 lipca 2015 Edynburg-Kinross Gallowhill C&CP

ścieżka rowerowa za Edynburgiem - w górę
Z żalem żegnamy camping pod Edynburgiem i przeuroczego holenderskiego nauczyciela polityki w szkole średniej z którym Robert od wczoraj prowadził ciągnące się bez końca rozmowy na tematy polityczne i gospodarcze.

Oczywiście, jak to Robert perfekcyjnym  angielskim :-).

Początek trasy prowadzi wzdłuż plaży, więc mamy okazję kolejny raz napatrzeć się na Morze Północne, do czasu, gdy trasa skręca w lewo i ciągnie się wzdłuż płynącej leniwie rzeczki.
Przypomina drogę w parku i jedzie się nią bez większego wysiłku do czasu, gdy natrafiamy na schody….

Nie są to 3 schody, jak sądziliśmy z wypowiedzi spotkanej przed chwilą Pani, którą pytaliśmy o drogę.

ścieżka rowerowa w dół
To są 3 razy po 8-9 wysokich stopni.

Targam na górę sakwy i pilnuję ekwipunku, a chłopcy wnoszą rowery.
Jedziemy. 
Po chwili znów to samo, znów schody i znów jest ich cała masa.
Kolejne wnoszenie.
Jedziemy. 
Nie ujeżdżamy daleko, bo znów schody , ale tym razem … w dół.

To się nazywa ścieżka rowerowa w Szkocji.
Nie mamy już siły nosić. We dwójkę sprowadzamy na dół nasze rumaki. 

Jeszcze chwilę i ukazuje się mostek. 

daleko, na horyzoncie ,,nasi Holendrzy''
Właśnie przejechało przez niego dwoje rowerzystów. 
Jednemu wystaje długa, biała kitka spod kasku. 
Jadą w kierunku, w którym i my niedługo podążymy.

Jeszcze nie wiemy, że będą to ,,nasi  Holendrzy’’ towarzyszący nam przez kolejne 3 dni.

Niestety uwiecznieni zostali tylko w oddali na jednym ze zdjęć z mostku.

Niedługo potem ich doganiamy, prześcigamy, by w czasie naszego postoju oni prześcignęli nas.

W pewnym momencie słyszę stukot i oto mój obciążony sakwami bagażnik  zjeżdża wzdłuż tylnego błotnika w dół, uszkadzając przy okazji tylne światełko.
Dobrze, że stało się to na ścieżce rowerowej w parku a nie w czasie slalomu między autami.
Proponuję, że przywiążę sobie bagażnik sznurkiem do ramy, ale od czego mam w ekipie dwóch magików J.
Nie wiem, kiedy, nie wiem jak, ale już po chwili bagażnik jest znów przykręcony, choć czegoś tam brakuje a do tego wzmocniony przez Krzysia plastikowymi opaskami. 

Co prawda trochę się w czasie jazdy telepie na boki, a z nim cały mój ekwipunek, ale może tak już wcześniej było …


Forth Road Bridge i Forth Bridge

W dalszej drodze trafiamy na piękną przeprawę, most Forth Road Bridge.
Robi wrażenie. Podobnie jak stojący obok Fort Bridge.

Oba mosty były niezwykłymi konstrukcjami w latach ich wznoszenia i oba mają swoje opisy w wikipedii.

,,Forth Bridge jest to most kolejowy przerzucony nad zatoką Firth of Forth, łączący Edynburg z hrabstwem Fife. Wraz z położonym równolegle mostem Forth Road Bridge zapewnia sprawną komunikację we wschodniej części Szkocji. Most zbudowano w latach 1879-1890.

W 2015 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO[2].

Forth Road Bridge jest drogowym mostem wiszącym. Budowa trwała od 1958 do 1964 roku, po oddaniu do użytku był najdłuższym tego typu mostem w Europie.

Forth Road Bridge - rowerzyści mile widziani :-)


Podczas budowy tej 2,5 kilometrowej konstrukcji zużyto prawie 47 tys. ton stali(wraz z podtrzymującymi linami). Przed otwarciem mostu kursowały na tym odcinku promy, które przewoziły rocznie 1,5 milionów ludzi, 600 tys.samochodów osobowych i 200 tys. ciężarówek. Alternatywna droga na drugi brzeg zatoki Firth of Forth wiodła przez Falkirk, co wiązało się z pokonaniem 60-kilometrowej trasy.’’

już widać Loch Leven
Jadąc pagórkami trafiamy chyba na najpiękniejszą z widzianych w Szkocji przełęczy.
Na stokach zaczynają kwitnąć wrzosy.
Jest cicho i spokojnie, widać krążące nad ziemią jakieś drapieżne ptaki.

Droga pnie się lekko w górę, a potem następuje 2 km zjazd prosto do Kinross naszego dzisiejszego celu.

Jeszcze z góry widzimy jezioro Loch Leven.

Stajemy żeby popodziwiać i zrobić kilka zdjęć.

camping ,,Za oborą''
Camping w Kinross mieści się na wiejskim gospodarstwie za oborami i stajniami. Nazwijmy go ,,Za oborą’’

Ale jest czysto, są ławeczki a przemiły gospodarz przyjmuje na ładowanie nasze komórki J oraz dzwoni pytając o miejsca na następny camping, gdzie chcemy się zatrzymać.
Za ładowanie i telefon nie chce nic powołując się na przyjaźń polsko-szkocką J

Gdy rozbijamy namioty przyjeżdżają i nasi Holendrzy.

Witają się, zagadują i już wiemy, że mamy przemiłe sąsiedztwo.
Państwo mają po jakieś 70 lat.

Wybrali się na cztery tygodnie na wycieczkę rowerową do Szkocji i chcą pojechać na północ, tam, gdzie my już nie dotrzemy. Dalej i dalej.

Nie interesuje ich nawet zwiedzanie, bo jak mówią, są rowerzystami a nie turystami.

My za to próbujemy zwiedzać, więc ruszamy do Kinross, żeby zorientować się jak można dostać się łódką na wyspę na jeziorze Loch Leven.
wieczór Loch Leven

Na wyspie jest zamek ( Loch Leven Castle) w którym w latach 1567-1568 więziona była Maria Stuart.



Dziś tam już nie dotrzemy, możemy za to posiedzieć nad jeziorem w promieniach wieczornego słońca …

Dziś zrobiliśmy ok. 55 km.

wieczór Loch Leven

1 komentarz:

  1. "W promieniach wieczornego słońca" - jak to cudownie brzmi, zważywszy na szkocko-meteorologiczne okoliczności przyrody :) Widać to na przedostatnim zdjęciu, że Loch Leven przywitało nas dwoma błękitami: górnym i dolnym :)

    Chłopak z kempingu rzeczywiście zaskoczył mnie, powołując się na sojusz polsko - szkocki (we're allies). Aż się bałem spytać przeciwko komu. Czy chodzi o współczesność, czy może o zaszłości z IIWŚ. Fakt, że z tym argumentem na ustach kasy nie pobrał, czyni go bezsprzecznie naszym osobistym aliantem :)

    OdpowiedzUsuń