ścieżka rowerowa za Edynburgiem - w górę |
Z żalem żegnamy camping pod
Edynburgiem i przeuroczego holenderskiego nauczyciela polityki w szkole średniej z którym Robert
od wczoraj prowadził ciągnące się bez końca rozmowy na tematy polityczne i
gospodarcze.
Oczywiście, jak to Robert perfekcyjnym angielskim :-).
Początek trasy prowadzi wzdłuż
plaży, więc mamy okazję kolejny raz napatrzeć się na Morze Północne, do czasu,
gdy trasa skręca w lewo i ciągnie się wzdłuż płynącej leniwie rzeczki.
Przypomina drogę w parku i
jedzie się nią bez większego wysiłku do czasu, gdy natrafiamy na schody….
Nie są to 3 schody, jak
sądziliśmy z wypowiedzi spotkanej przed chwilą Pani, którą pytaliśmy o drogę.
ścieżka rowerowa w dół |
To są 3 razy po 8-9 wysokich
stopni.
Targam na górę sakwy i
pilnuję ekwipunku, a chłopcy wnoszą rowery.
Jedziemy.
Po chwili znów to samo, znów schody i znów jest ich cała masa.
Po chwili znów to samo, znów schody i znów jest ich cała masa.
Kolejne wnoszenie.
Jedziemy.
Nie ujeżdżamy daleko, bo znów schody , ale tym razem … w dół.
Nie ujeżdżamy daleko, bo znów schody , ale tym razem … w dół.
To się nazywa ścieżka
rowerowa w Szkocji.
Nie mamy już siły nosić. We
dwójkę sprowadzamy na dół nasze rumaki.
Jeszcze chwilę i ukazuje się mostek.
daleko, na horyzoncie ,,nasi Holendrzy'' |
Właśnie przejechało przez niego dwoje rowerzystów.
Jednemu wystaje długa, biała
kitka spod kasku.
Jadą w kierunku, w którym i my niedługo podążymy.
Jeszcze nie wiemy, że będą
to ,,nasi Holendrzy’’ towarzyszący nam
przez kolejne 3 dni.
Niestety uwiecznieni zostali
tylko w oddali na jednym ze zdjęć z mostku.
Niedługo potem ich
doganiamy, prześcigamy, by w czasie naszego postoju oni prześcignęli nas.
W pewnym momencie słyszę
stukot i oto mój obciążony sakwami bagażnik
zjeżdża wzdłuż tylnego błotnika w dół, uszkadzając przy okazji tylne
światełko.
Dobrze, że stało się to na
ścieżce rowerowej w parku a nie w czasie slalomu między autami.
Proponuję, że przywiążę
sobie bagażnik sznurkiem do ramy, ale od czego mam w ekipie dwóch magików J.
Nie wiem, kiedy, nie wiem
jak, ale już po chwili bagażnik jest znów przykręcony, choć czegoś tam brakuje
a do tego wzmocniony przez Krzysia plastikowymi opaskami.
Forth Road Bridge i Forth Bridge |
W dalszej drodze trafiamy na
piękną przeprawę, most Forth Road Bridge.
Robi wrażenie. Podobnie jak
stojący obok Fort Bridge.
Oba mosty były niezwykłymi
konstrukcjami w latach ich wznoszenia i oba mają swoje opisy w wikipedii.
W 2015 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO[2].
Forth Road Bridge jest drogowym mostem wiszącym. Budowa trwała od 1958 do 1964 roku, po oddaniu do użytku był najdłuższym tego typu mostem w Europie.
Forth Road Bridge - rowerzyści mile widziani :-)
Podczas budowy tej 2,5 kilometrowej konstrukcji zużyto prawie 47 tys. ton stali(wraz z podtrzymującymi linami). Przed otwarciem mostu kursowały na tym odcinku promy, które przewoziły rocznie 1,5 milionów ludzi, 600 tys.samochodów osobowych i 200 tys. ciężarówek. Alternatywna droga na drugi brzeg zatoki Firth of Forth wiodła przez Falkirk, co wiązało się z pokonaniem 60-kilometrowej trasy.’’
już widać Loch Leven |
Jadąc pagórkami trafiamy
chyba na najpiękniejszą z widzianych w Szkocji przełęczy.
Na stokach zaczynają kwitnąć
wrzosy.
Jest cicho i spokojnie,
widać krążące nad ziemią jakieś drapieżne ptaki.
Droga pnie się lekko w górę,
a potem następuje 2 km
zjazd prosto do Kinross naszego dzisiejszego celu.
Jeszcze z góry widzimy
jezioro Loch Leven.
Stajemy żeby popodziwiać i
zrobić kilka zdjęć.
camping ,,Za oborą'' |
Camping w Kinross mieści się
na wiejskim gospodarstwie za oborami i stajniami. Nazwijmy go ,,Za oborą’’
Ale jest czysto, są ławeczki
a przemiły gospodarz przyjmuje na ładowanie nasze komórki J oraz dzwoni pytając o miejsca na następny
camping, gdzie chcemy się zatrzymać.
Za ładowanie i telefon nie
chce nic powołując się na przyjaźń polsko-szkocką J
Gdy rozbijamy namioty
przyjeżdżają i nasi Holendrzy.
Witają się, zagadują i już
wiemy, że mamy przemiłe sąsiedztwo.
Państwo mają po jakieś 70
lat.
Wybrali się na cztery
tygodnie na wycieczkę rowerową do Szkocji i chcą pojechać na północ, tam, gdzie
my już nie dotrzemy. Dalej i dalej.
Nie interesuje ich nawet
zwiedzanie, bo jak mówią, są rowerzystami a nie turystami.
My za to próbujemy zwiedzać,
więc ruszamy do Kinross, żeby zorientować się jak można dostać się łódką na
wyspę na jeziorze Loch Leven.
wieczór Loch Leven |
Na wyspie jest zamek ( Loch
Leven Castle) w którym w latach 1567-1568 więziona była Maria Stuart.
Dziś tam już nie dotrzemy,
możemy za to posiedzieć nad jeziorem w promieniach wieczornego słońca …
Dziś zrobiliśmy ok. 55 km.
wieczór Loch Leven |
"W promieniach wieczornego słońca" - jak to cudownie brzmi, zważywszy na szkocko-meteorologiczne okoliczności przyrody :) Widać to na przedostatnim zdjęciu, że Loch Leven przywitało nas dwoma błękitami: górnym i dolnym :)
OdpowiedzUsuńChłopak z kempingu rzeczywiście zaskoczył mnie, powołując się na sojusz polsko - szkocki (we're allies). Aż się bałem spytać przeciwko komu. Czy chodzi o współczesność, czy może o zaszłości z IIWŚ. Fakt, że z tym argumentem na ustach kasy nie pobrał, czyni go bezsprzecznie naszym osobistym aliantem :)